sobota, 29 grudnia 2012

Uwaga!!

Hej Koty!! Słuchajcie, mam do Was sprawę.. Bardzo dziękuję Wam, za to, że czytacie mojego bloga i mam tak duuużo wejść. A w szczególności w tym miesiącu :) Ale.. Mam prośbę. Jeżeli już czytacie jakiś rozdział, to proszę Was- komentujcie. Dla Was to nie tak niewiele, ale dla mnie BARDZO DUŻO. Czytam WSZYSTKIE napisane przez Was komentarze i za każdym razem gdy napiszecie coś miłego, serce mi się raduje. Liczę na szczere opinie. Nawet jeśli one nie mają być przyjemne, to i tak wolałabym wiedzieć co o tym wszystkim myślicie.  Mam nadzieję, że się trochę uaktywnicie. A więc..
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

i tyle na temat :)

                                                                                                             Alex Smith

czwartek, 27 grudnia 2012

Rosdział 6

Z perspektywy Melody

  Wszystkich zaskoczyła historia Alie. Ale jeszcze bardziej jej relacje z Harrym. Później będzie musiała mi wszystko opowiedzieć...
-Ma ktoś może zapalniczkę lub zapałki?- odeszła od Hazzy i zwróciła się do ogółu.
-To ty palisz?- odpowiedział pytaniem na pytanie Liam.
A. uśmiechnęła się tylko łobuzersko i wzruszyła ramionami. Moja przyjaciółka zaczęła palić około rok temu. Próbowałam ją namówić, aby rzuciła, ale ją trudna przekonać.. No cóż. Jej wybór.
-Oooo.. Jak miło. Będę miał z kim dzielić swój nałóg.- zażartował Zayn.
-Czyli nie jestem sama. -zaśmiała się brunetka.- Idziemy przed dom?- zapytała.
-Jasne.- odparł Malik podnosząc się z kanapy.
Alice poszła w stronę drzwi, a chłopak szedł tuż  za nią. Po chwili oboje zniknęli w korytarzu.
-Wow- Louis wyglądał na zaskoczonego.
-No to nie źle.- stwierdził Niall.
-Wiele przeżyła.. Czyli byliście ze sobą blisko?- zapytał się Loczka Liam.
-Bardzo.- odparł Hazz.- Ale wszystko się posypało. Mam nadzieję, że uda mi się to naprawić...
-My ci pomożemy.- pocieszył chłopaka Lou.
On jest taki słodki... Kochany. Ale nie mam u niego szans. Nigdy mu nie powiem, że coś do niego czuję. Nie zasmakuję jego ust.. Dlaczego ja? Dlaczego akurat Lou...?
Z zamyśleń wyrwał mnie Niall:
-Chcesz się morze czegoś napić?- zapytał.
-Herbaty miętowej, jeżeli to nie problem.
-Jasne. Już się robi.
Powiedziawszy to, blondyn poszedł do kuchni. Li i Harreh poszli na górę (pewnie pogadać), a Louis razem z nimi. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Wstałam z podłogi i usiadłam na fotelu na którym przed chwilą siedziała Alie. Nałożyłam słuchawki na uszy i puściłam piosenkę zespołu Coldplay- Viva La Vida. Jest jedną z moich ulubionych. Zamknęłam oczy i skupiłam się na tekscie.
Next the walls were closed on me, And I discovered that my castles stand, Upon pillars of salt and pillars of sand.
Gdy otworzyłam je ponownie, spostrzegłam, że przede mną siedzi Louis.
-Ładnie śpiewasz.-przyznał
Czy ja naprawdę śpiewałam? I jak długo on tu siedzi? Momentalnie oblałam się rumieńcem.
-Czy... Czy ja naprawdę śpiewałam?- zapytałam się go z lekkim niepokojem. Zawsze lubiłam śpiewać, ale myślałam, że nie mam do tego talentu.
-Tak. I to świetnie.- uśmiechnął się do mnie.
Zakryłam twarz dłońmi. Głupia, głupia, głupia... Trzeba było nie puszczać tej piosenki. Przecież wiem, że w każdej chwili mógł mnie ktoś usłyszeć.. Uhhhh....
-Nie bądź taka wstydliwa. Masz talent- podszedł do mnie i obioł ramieniem. Moje serce znacznie przyśpieszyło. Jedyne co zdołałam wyszeptać, to ciche:
-Dziękuję.
-Nie ma za co.. Naprawdę.-mówiąc to, spojrzał mi głęboko w oczy.
Nasze twarze dzieliły milimetry. Chłopak delikatnie ujął mój podbródek  i wyszeptał cicho:
-Muszę ci coś powiedzieć. Trzy lata temu, kiedy cię poznałem... Ja...
-Tak?
-Dobra. Powiem to prosto z mostu. Kocham cie. Kocham gdy się uśmiechasz. Gdy, jak się denerwujesz bawisz się włosami. Jak zalewasz się rumieńcem, gdy ktoś cie skomplementuje. Jak zatracasz się w muzyce... Po prostu. Kocham cie.
Zatkało mnie. Jego wyznanie...  Nie spodziewałam się tego. On... On mnie kocha... Naprawdę mnie kocha. A ja myślałam...
-Louis. Ja...- nie dokończyłam.Przerwał mi pocałunkiem.
Poczułam się, jakbyśmy się unosili. Jego usta... Ciepłe i słodkie. Smakują truskawkami- zanotowałam sobie w myślach.
Louis całował mnie delikatnie. Subtelnie. Każdy jego pocałunek był taki nie winny. Jakby bał się, że zaraz zniknę. Nikt nigdy mnie tak nie całował.
-Melly. To twoja her...- usłyszałam głos Nialla.
Odskoczyłam od Louisa jak oparzona. On natomiast zmierzył mojego kuzyna wzrokiem.
-Oh.. Ja chyba... Nie... Hym.. To twoja herbata. -wytłumaczył się. Podał mi kubek i usiadł na kanapie.
-Ooo...Ymm..Dziękuję.-odparłam. Byłam trochę zirytowana tym, że mój kuzyn widział jak całuję się z jego przyjacielem.
-Ymm... Ja ..Pójdę do swojego pokoju. Wiecie, muszę się rozpakować...
-Ale Melody..- zaczął Boo Bear.
Ale ja już go nie słyszałam. Wbiegłam na górę po schodach i wpadłam do pokoju. Odstawiłam kubek na szafkę nocną i padłam na łóżko. Zakryłam twarz poduszką.
-NIALL!!!- usłyszałam huk Louisa.
Żeby nie myśleć o tym wszystkim, znowu założyłam słuchawki i tym razem puściłam piosenkę Menchesteru- Lubię twoje włosy.
"...Kiedy walczysz o zwierzęta... Że masz dziary w dziwnych miejscach... Że się kochasz przy Beatlesach..."
Ohh... Jestem taka zmęczona.
Zakryłam się kołdrą po same uszy. Po jakiejś chwili zasnęłam...

PUK, PUK, PUK...
Hym? Co? Ktoś puka? Która godzina...?
Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Po chwili z za nich wychyliła się farbowana blond głowa. Niall.
-Melody...
-Mmm..-wymruczałam.- Czego chcesz?
-Wiesz... Jest już 16. Zaraz będzie obiad. Zejdziesz?
-Może.- odburknęłam.
-Okey. Jak będziesz chciała, to wiesz... jestem do twojej dyspozycji.- powiedziawszy to, odwrócił się i już chciał wyjść, gdy...
-Niall?
-Tak?- przystanął.
-Właściwie.. Porozmawiamy?- zapytałam.
-Jasne.- uśmiechnął się i usiadł na brzegu łóżka. Ja wygramoliłam się spod kołdry. i usiadłam obok niego.
-A więc... Nie wiem co o tym myśleć.- zaczęłam.- Bo wiesz.. On jest.. On mi..- nie mogłam dokończyć.
Nigdy się tak nikomu nie zwierzałam. A w szczególności mojemu starszemu kuzynowi.
-Podoba ci się Louis.- zgadł.
-Od pierwszej chwili gdy go zobaczyłam. Wtedy. Trzy lata temu. Tutaj. W Londynie.- spuściłam wzrok.
-Wiem.-odparł chłopak.
-Wiesz? Ale jak to?
-Normalnie. Wiem. Melody.. Myślisz, że tego nie widać? Was naprawdę ciągnie ku sobie.- powiedział to tak, jakby to było takie oczywiste. A nie było.
-Taaa.. Myhym. Jasne. Tyle, ze wiesz.. To jest coś więcej, niż tylko zauroczenie. Ja go kocham.- ostatnie zdanie wyszeptałam tak cicho, że chyba mnie nie usłyszał.
-Słucham? Co powiedziałaś?
-Że go kocham.- powiedziałam nieco głośniej.
-Że co? Powtórz proszę...- przekomarzał się ze mną.
-Ty serio myślisz, ze wydrę się na ciebie i powiem, ze go kocham? Co to ,to nie. Mógłby jeszcze to usłyszeć.
-I co w tym złego? W końcu dowie się co do niego czujesz.
-To nie takie proste. Ja nie wiem co on do mnie czuje. W prawdzie powiedział, że mnie kocha. Ale nie wiem czy nie żartował.
-Nie, nie żartował.
-A ty skąd to wiesz?
-Mely. ON CIĘ KOCHA. Przeliterować ci to, żebyś w końcu zrozumiała? Od kąt cię poznał, nic tylko o tobie mówi. A poza tym sam mi to powiedział.
-Naprawdę?- czy ja dobrze słyszę?
-Tak. Uwierz w siebie. I powiedz mu co czujesz, kiedy będziesz gotowa. Zobaczysz. Będziecie szczęśliwą parą.Tylko nie spierdol tego.- powiedział to tak poważnie, że aż wybuchłam śmiechem.
-No co się śmiejesz?- zapytał.- Czy to takie zabawne?! Skoro ja cie tak śmieszę, to jeszcze bardziej rozśmieszy cie to!!!- przewalił mnie i zaczął gilgotać.
-Nia-all! Przestań!!! Nia-all!- ledwo wysapałam przez śmiech.
-No co? No co? Teraz to takie śmieszne?- Niall śmiał się równie głośno jak ja.
Bawiliśmy się tak przez jakieś dwadzieścia minut. Skończyło się na tym, że zaczęły ze śmiechu boleć nas brzuchy. Gdy już się trochę uspokoiliśmy, usiadłam na podłodze, a blondyn koło mnie.
-Dziękuję.
-Za co?- zapytał zdziwiony.
-Za wszystko.- mówiąc to, przysunęłam się do niego i przytuliłam mocno. On odwzajemnił mój uścisk i powiedział:
-Kocham cie Mel. I zawsze będę.
-Ja ciebie też Niall. Ja ciebie też...
~~~~~~~~~~~~~~~~

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 5

Z perspektywy Harrego

-Już tu są.- wrzeszczał z kuchni Louis.
    Siedział w niej od jakiś 20 minut. Chyba to właśnie on denerwował się najbardziej z nas wszystkich. A to dla tego, że nie może doczekać się, kiedy znów zobaczy Melly. Trzy lata temu, gdy z chłopakami dopiero rozkręcaliśmy się w branży muzycznej, Melody pierwszy raz przyleciała do Londynu. Niall chciał nam ją wtedy przedstawić. Gdy Louis zobaczył dziewczynę, od razu się w niej zakochał. Od tamtej pory cały czas nam o niej opowiada. To zaczyna się robić wkurzające. No, ale cóż na to poradzić? Zakochał się. I tyle.
-Wiemy Lou!!- odkrzyknął mu Liam.
Nagle usłyszałem szczęk przekręcanej gałki. Chłopaki najwidoczniej też, bo podobnie tak jak ja, doskoczyli do drzwi.
Przepychaliśmy się, bo każdy chciał przywitać się z gośćmi.
Wtem drzwi  się otworzyły, a naszym oczom ukazał się Niall z paroma dużymi torbami. No pięknie... Już zdążyły zrobić sobie z niego tragarza. Mi to zajęło jakieś dwa tygodnie xD
Tuż za nim  do domu weszła Melody. Podbiegłem do niej jak najprędzej. Heh... To ja pierwszy się z nią przywitam. Oburzony Lou szturchnął mnie łokciem. Gdy się do niego odwróciłem, powiedział bezgłośnie:
"I tak jest moja"
Ja, podejmując "zabawę" odpowiedziałem:
"Chciałbyś" i wyszczerzyłem zęby w cwanym uśmiechu.
Szczerze mówiąc, Mell nie jest w moim typie. Fakt. Była ładna i mądra, ale i tak preferuję brunetki. A z Louisem chciałem się tylko podroczyć. Gdy się złości, tak słodko się czerwieni..
-Witaj Melody- uściskałem dziewczynę- Miło mi cię znowu widzieć.- mówiąc to, posłałem jej jeden z moich najszczerszych uśmiechów.
-Mi także miło, że znów cię widzę Harry- odpowiedziawszy, dziewczyna odwzajemniłam mój uśmiech.
   Gdy odszedłem na bok, by zrobić miejsce reszcie, moje spojrzenie powędrowało ku drzwiom.
Stała w nich śliczna brunetka. Wydaje mi się, że z kądś ją znam...
Dziewczyna zaczęła płakać. I właśnie w tedy ją rozpoznałem. Ale jak to...? Czy ja śnię? Czy to naprawdę ona? Tysiące pytań wlatywało mi do głowy..
-Harry?- wyszeptała, wypuszczając z rąk swoją gitarę. Ta, uderzyła z głuchym łoskotem na  dywan.
Chciałbym ją móc przytulić. Pocieszyć. Otrzeć łzy. Ale boje się, że gdy ją tylko dotknę... BA!! Jak tylko się poruszę ona zniknie, a to okaże się być tylko snem.
-Alice? -zdołałem tylko niezdarnie wyszeptać.
A Alie pokiwała głową.
I w tedy puściły wszystkie tamy.
Podbiegłem do niej i wziąłem ją w ramiona, a ona rozszlochała się na dobre. Oczy mi się zaszkliły. Tak bardzo za nią tęskniłem.
-Już wszystko dobrze... Jestem tu... I nie zamierzam odejść... Tak bardzo tęskniłem..-szeptałem jej do ucha, gładząc przy tym jej piękne kasztanowe włosy.
-Ale odszedłeś- wypomniała- odszedłeś i zostawiłeś mnie samą. Wtedy gdy cię najbardziej potrzebowałam.- W tym momencie wyciągnęła do mnie rękę i odsłoniła ją podciągając rękaw swetra.
Blizny. Białe blizny "zdobiły" jej rękę. Było ich dużo... Czyli cięła się. Robiła to ,a obiecała mi, że już więcej tego nie zrobi. Ale może to przeze mnie? Może to moja wina? Nic już nie ma sensu...
-To nie tak jak myślisz. Nie chciałem cię opuścić. Wracałem do ciebie, dzwoniłem. A ty nie odbierałaś. Sąsiedzi mówili mi, że nie mieszkasz już w swoim domu.- każde słowo sprawiało mi ból. Przytuliłem ją mocniej, a ona wtuliła się w moje ramię.
-Chwila moment...- przerwał nam Niall. Był widocznie zdezorientowany tą całą sytuacją.- To wy się znacie?
-Znamy się. I to dobrze.- od powiedziałem blondynowi, dalej tuląc do siebie Alice.- All jest moją najlepszą przyjaciółką. Znamy się praktycznie od zawsze.
-To jakim cudem nigdy o niej nie słyszeliśmy?- wtrącił się Zayn.
-To trochę skomplikowane...-powiedziałem nieco zmieszany. Bo niby jak miałbym to wszystko wytłumaczyć?
-Mamy czas.- Liam jak zwykle trzymał rękę na pulsie. -Zaprowadzimy dziewczyny do pokoi, aby mogły się rozpakować, a potem wszystko nam opowiecie.- Li uśmiechnął się zachęcająco.
Zerknąłem nieśmiało na dziewczynę. Ona w odpowiedzi pokiwała tylko głową.
-A więc idźcie za mną.- zaproponował Louis.- Pomogę wam wziąć walizki i zaprowadzę do pokoi.
-Nie ma sprawy.- odparła Melly. Podeszła do A. aby prawdopodobnie wziąć ją za rękę. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i zrobiła nie pewnie krok w stronę swojej przyjaciółki.
Ta kiwnęła głową i złapała ją za rękę, dodając otuchy.
    Gdy dziewczyny poszły na górę za Louisem, ja poszedłem do  kuchni i wyciągnąłem z lodówki, butelkę wody, Łyk chłodnego napoju zwilżył mi suche gardło. I choć woda umorzyła pragnienie, to nie przyniosła ukojenia moim nerwom. Tyle wrażeń. Tysiące myśli krążyło mi po głowie.
Widząc moją minę Liam podszedł do mnie i złapał za ramię.
-Ciężko ci?- zapytał
-Trochę.- przyznałem.- Nie wieżę,że to się dzieje na prawdę.
-Wiem jak się czujesz. Ale nie martw się. Wszystko się ułoży. I nie mówię tego, aby cię tylko chwilowo pocieszyć.Mówię tak, bo znam to z własnego doświadczenia.
-Dzięki chłopie.- odpowiedziałem mu trochę bez przekonania. Choć Li umiał pocieszyć, a jego rady zwykle się sprawdzały, tym razem nie za bardzo wierzyłem, że wszystko się ułoży.
Bo niby jak miałem powiedzieć Alie, że jest kobietom mojego życia? Że nigdy nikogo tak bardzo nie kochałem tak jak jej? Że tęskniłem i rozmyślałem o niej w każdej wolnej chwili? Że żyję tylko dla niej? No jak?
    Wyszedłem z pomieszczenia zostawiając go tam samego. Skierowałem się w kierunku kanapy, na której siedzieli Niall, Zayn i Louis. Usiadłem w samym rogu i przeczesałem ręką włosy. Wszyscy milczeli. Pewnie nie wiedzą jak rozpocząć rozmowę. Po chwili do pokoju wszedł Liam z szklanką soku pomarańczowego. Ponieważ na kanapie nie było już miejsca, usiadł na jednej z puf. Chwilę po nim, na dół zeszły dziewczyny.
Melody jak zwykle była w dobrym humorze. Czego niestety nie można było powiedzieć o Alie. Była blada, a oczy miała zapuchnięte od płaczu. Usiadła na fotelu i podkurczyła bod siebie nogi. Melody usiadła na podłodze i oparła się o podnóżek.
-A więc... Jak długo się znacie?- zaczął Nialler.
-Poznaliśmy się...- rozpoczęliśmy jednocześnie.
Na twarzy brunetki pojawił się uśmiech.
-Ty zacznij.- zwróciła się do mnie.
-Może bedzie lepiej, jak ty im to opowiesz?- zaproponowałem nie śmiało.
-Dobrze.- zgodziła się- Więc... Nawet nie pamiętam kiedy poznałam Harrego. Z tego co wiem, nasze rodziny przyjaźniły się od dawna. Znaliśmy się od urodzenia. Razem dorastaliśmy. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Zabolało mnie jej ostatnie zdanie. Dlaczego BYLIŚMY??
-A już nie jesteśmy?
-Tego nie wiem...- przyznałą.
Zrobiło mi się strasznie przykro. Kiedyś byliśmy dla siebie wszystkim. A teraz? Dziewczyna którą kocham, nawet nie wie czy jesteśmy przyjaciółmi.
Widząc, że zrobiło się trochę nie zręcznie, Zayn zadał drugie pytanie:
- Jak to się stało, że przestaliście utrzymywać ze sobą kontakt?
-Szczerze mówiąc... to nie wiem. Też chciałbym się tego dowiedzieć.- tym razem to ja odpowiedziałem na pytanie.- Pewnego dnia po prostu wszystko zniknęło.  Straciłem z nią wszelki kontakt. Wyprowadziła się. Nie odbierała telefonu...
-A nie pomyślałeś, że mogło się coś stać?- dziewczyna zaczęła się unosić- Coś takiego, co zmieniło moje życie? Co?
-Alice. Zrozum mnie. Robiłem wszystko żeby się z tobą skontaktować. Naprawdę. Nawet poobjeżdżałem większość szpitali. Ale ciebie nie było. Jakbyś nie istniała.- wytłumaczyłem jej. Wstałem z kanapy i stanąłem nad nią.
-I tak się w tedy czułam. Nie widoczna dla nikogo.- powiedziawszy to, zaczęła płakać.
Przykucnąłem przy niej i złapałem za rękę. Nie zważałem na to, iż reszta nam się przyglądała. W tej chwili dla mnie liczyła się tylko ona.
-Proszę... Wytłumacz mi. Chciałbym cię wysłuchać. Zrozumieć... Proszę.
Ale odsłoniła twarz i spojrzała na mnie nie pewnie. W jej oczach ujrzałem smutek i ból. Ścisnąłem ją mocniej za rękę. Otarła łzy i rozpoczęła:
-Zdarzyło się to dokładnie dwa lata temu...- mówiąc to, patrzała się w przestrzeń, jakby chciała sobie coś przypomnieć.- Wracałam wtedy ze szkoły. Gdy szłam w stronę przystanku autobusowego, podjechali po mnie rodzice i powiedzieli, że nie muszę jechać autobusie, Że pojedziemy razem. Z tego co pamiętam, z ich rozmowy wynikało, że skończyli wcześniej pracę i ,że zamierzają zabrać mnie do restauracji, aby świętować jakiś awans mojego taty.- machnęła ręką, jakby chciała odgonić jakiś mało istotny szczegół. -W drodze do domu opowiadałam im o szkole, ocenach... I o tym, że...- zawiesiła się. Wyglądała tak, jakby zastanawiała się, czy nam coś powiedzieć. W końcu pokręciła głową i dokończyła-  W każdym razie... W pewnym momencie naszej rozmowy ciężarówka jadąca  z nad przeciwka wpadła w poślizg...- Przymknęła oczy i zaśmiała się gorzko- Uderzyła w nas. Moi rodzice zmarli na miejscu. Nie dało im się pomóc... Ja w wyniku obrażeń i sporej utraty krwi, zemdlałam. Obudziłam się dopiero w szpitalu. Po dwóch tygodniach. A wicie co w tym wszystkim jest najzabawniejsze? To, że ciężarówka, która w nas wjechała należała do firmy CocaCola Company. Do firmy, która produkuje mój ulubiony napój. Do tej pory przysyłają mi co miesiąc skrzynkę Coli. W ramach przeprosin. Ale to i tak nie przywróci mi rodziny...
   Wszyscy patrzeliśmy się na nią zszokowani. Nie przypuszczałem. że tak się to wszystko potoczyło. Myślałem, że się tylko przeprowadziła i nie chciała już się ze mną przyjaźnić. Myślałem, że to przeze mnie. A tu coś takiego...-Wolałabym abym to ja zginęła zamiast nich...
-Nawet tak nie myśl!- zawołałem- Widocznie tak już musiało być. Nic już na to nie poradzimy. To nie twoja wina, że ciężarówka wjechała akurat w was.
Dziewczyna spojrzała na mnie spod łba. Co ja takiego powiedziałem?
-Łatwo ci mówić Harry... Nie wiesz jak to jest nie mieć nikogo.W jednej chwili straciłam wszystko. Dom... Rodzinę.. Przyjaciół.- przy ostatnim słowie spojrzała na mnie znacząco.- Życie. Nie miałam już siły. Chciałam, żeby podali mi tym zasranym szpitalu jakieś tabletki od których bym umarła. Nie miałam dla kogo żyć. Byłam małą, opuszczoną, nie kochaną nastolatką.- spuściła wzrok i wyciągnęła przed siebie ręce.- Myślisz, że dla czego zaczęłam się ciąć?- wyszeptała najciszej jak potrafiła- miałam zbyt wiele na kłopotów głowie. Nie mogłem sobie z nimi poradzić. Ale nagle w moim życiu pojawiła się Melody. Pomogła mi się podnieść. Jej rodzice mnie adoptowali. Wszystko wracało do normy.- spojrzała na Mel i uśmiechnęła się. Blondynka odwzajemniła ten drobny gest.- Ale jednak nic nie załata tej ogromnej, czarnej dziury w moim sercu. Po stracie.
Gdy dziewczyna wstała z fotela, podszedłem do niej po prostu przytuliłem. Ona wtuliła się w moje ramię i wyszeptała mi do ucha:
-Tak bardzo chciałabym ci móc jeszcze raz zaufać...
-To zrób to. Zaufaj. Jak dawniej...
-Spróbuję.
-Obiecaj mi to. Proszę...- chciałem być pewny, że chociaż się postara.
Zawahała się, ale po chwili kiwnęła głową.
-Dziękuję-  odpowiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy.

piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 4

Z perspektywy Alice

   Gdy zeszłam na dół, zauważyłam, że koło drzwi stały dwie duże walizki i kilka toreb. Do tej sterty rzeczy dodałam jeszcze mojego laptopa i gitarę, i podeszłam do stołu, gdzie czekała na mnie miska moich ulubionych płatków. Przy stole siedziała Melody i kończyła już swoją porcję.
-Podekscytowana?- zapytała, gdy już usiadłam.
-Bardzo -odpowiedziałam ,nakładając na łyżkę płatki.- Hymm..
-Co jest Alie?
-Melody. Ja ich zupełnie nie znam- dopiero teraz uświadomiłam sobie ,ten dość istotny fakt.
-To poznasz- odpowiedziała, szczerząc zęby Mi.
-Taaa.. A jeśli oni mnie nie polubią? Ciebie już znają, a ja..
-Nie przejmuj się tak- pocieszyła mnie dziewczyna.- Na pewno cie polubią. Oni dość szybko zaprzyjaźniają się z nowo poznanymi osobami.
-Mam nadzieję...
 Resztę posiłku zjadłyśmy w milczeniu.
   Gdy już odeszłyśmy od stołu, Mel oznajmiła mi, że pora już jechać
-Musimy pożegnać się jeszcze z mamą. Wiesz jak emocjonalnie reaguje na takie momenty- sądząc po tonie jej głosu można było się domyśleć, że pożegnanie z jej rodzicielką nie będzie należało do najłatwiejszych.
-Jasne- odparłam krótko.
-Mamo!!! Tato!!! Pora już jechać! -wydarła się Melly.
Ciocia przybiegła najszybciej jak to było możliwe. Wujek szedł z nią powoli. No tak.. On będzie się z nami żegnać dopiero na lotnisku.
Gdy Melody żegnała się z jej mamą, ja stałam zmieszana z boku. Nigdy, tak naprawdę się z nikim nie żegnałam. Nigdy nie miałam okazji.
  Kiedy czerwona od płaczu blondynka odeszła od cioci, przyszła moja kolej.
-Alice kochanie.-zaczęła ciocia- tak bardzo będę za tobą tęsknić. Uważaj na siebie, i dbaj. Nie wpadnij mi w żadne tarapaty. I pamiętaj. Kocham cię.słoneczko.- mówiąc to , kobieta wybuchła płaczem. Ja zresztą też.
-Też cie kocham ciociu- odpowiedziałam przez łzy.- i obiecuję. Postaram się nic nie przeskrobać.-po tych słowach, obie się zaśmiałyśmy. Jeszcze się mocno przytuliłyśmy.
-Dobra dziewczyny. Koniec tego.  Musimy się już zbierać. Chyba nie chcecie się spóźnić na samolot?- ponaglał nas, śmiejąc się przy tym wujek.
Po tym pożegnaniu, rodem z brazylijskiej telenoweli, razem z Melody wzięłyśmy swoje bagaże i wyszłyśmy z domu. Podczas, gdy wuj pakował nasze torby i walizki do bagażnika, a ja z blond włosom usiadłyśmy na miejscach, ciocia wyszła przed dom. Gdy ruszyliśmy, zaczęła do nas machać. My też jej machałyśmy, do puki  nie zniknęła nam z oczu.
~~~~~~~~~
                               Londyn
  Podróż na lotnisko nie trwała zbyt długo. Tak samo jak podróż samolotem. Oczywiście przed odlotem pożegnałyśmy się z wujkiem i w lotniskowym sklepiku kupiłyśmy sobie masę gazet, żeby mieć co czytać w czasie lotu. Chociaż w sumie to nie były nam potrzebne, bo i tak przez cały ten czas wygłupiałyśmy się, rozmawiałyśmy, lub podziwiałyśmy widoki.
   Teraz czekamy na lotnisku, na Niall'a.
-Gdzie on jest?-denerwowała się Melody.
Czekamy na niego zaledwie od 10 minut, a ona denerwuje się ja gdyby nie wiadomo co się stało. Fakt. Wiał wiatr i jest trochę zimno, ale to nie powód żeby się tak gorączkować.
Usiadłam na walizce i powiedziałam:
-Jak przyjdzie to będzie. Nie trzeba się tak gorączkować. Pewnie stoi w korku, czy coś..
I w tym samym momencie dziewczyna wykrzyknęła:
_No wreszcie!- patrzyła w kierunku czarnego samochodu. Ku nam zmierzała jakaś postać. Trudno mi było odgadnąć kto to taki, bo nie miałam na sobie okularów.
Gdy podszedł bliżej, osłupiałam z wrażenia.
Był to przystojny, średniej postury, farbowany blondyn. Nawet go nie znam, a już mi się podoba.
Jest w nim coś intrygującego..  Kiedy  nie znajomy zobaczył Mi, od razu do niej podbiegł i mocno ją przytulił. Skąd on ją zna? W tym momencie żałowałam, że nie jestem nią..
Odeszłam trochę na bok i naciągnęłam bardziej rękawy swetra. Nie za bardzo wiedziałam co mam robić.
Gdy chłopak przestał się witać z moją moją przyjaciółką, podszedł do mnie. Uśmiechnął się szeroko i powiedział:
-Cześć! Jestem Niall. Niall Horan. Ty pewnie jesteś Alice? Mell wiele o tobie opowiadała.
-Zgadza się- odpowiedziałam nieco zmieszana.- Miło mi cię poznać Niall.- powiedziawszy to, wyciągnęłam rękę w jego stronę.
Jednak on, zamiast uścisnąć ją tak jak to ludzie mają w zwyczaju, przyciągnął mnie do siebie i przytulił równie mocno jak swoją kuzynkę.
Zatkało mnie. Serce zaczęło mocniej bić. Zastygłam w jego ramionach. On widocznie tego nie zauważył i wyszeptał mi do ucha:
-Mnie też miło cię poznać.
Ja tylko uśmiechnęłam się nie pewnie. Zawsze byłam nie śmiałą osobą. A to niestety nie pomagało mi w życiu.
Gdy Niall przestał mnie przytulać (ta chwila nie mogła trwać wiecznie) zaprowadził nas do samochodu.
Ja i Mely usiadłyśmy z tyłu, a blondyn zasiadł za kierownicą. Podczas jazdy chłopak opowiadał nam dużo o mieście oraz o reszcie zespołu. Z jego opowiadań wynikało, że Louis to ten zwariowany i zabawny, Zayn ma duże ego i jest Bad Boy'em, ale zawsze można mu ufać. Liam jest opiekuńczy ,a Harry (nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że skądś go znam) jest podrywaczem, ale nigdy nie zawiedzie przyjaciół. Najbardziej przykuło moją uwagę to, że naj gra na gitarze. Może w przyszłości razem zagramy..? Hahaha.. Dobre. Good joke Alice. Tell it again xD
   Oprócz słuchania historii chłopaka, cały czas patrzałam przez okno. Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem w Londynie. Tak tu pięknie.. I te wszystkie zabytki. Nawet korki uliczne nie wkurzają mnie tak jak w Polsce. Te żółte taksóweczki.. są takie zabawne ^^
Niall i Melody obiecali mi, że w najbliższym czasie zwiedzimy wszystkie pobliskie muzea, oraz zobaczymy wszystkie zabytki. Tak się cieszę. Normalnie jaram się jak pochodnia xD
Moje największe marzenie się właśnie spełnia.
Gdy podjechaliśmy pod bramę wjazdową wielkiego domu jednorodzinnego, blondasek zgasił silnik.
-Jesteśmy na miejscu- oznajmił
-Nie mogę się doczekać, kiedy znowu zobaczę chłopaków. Tak dawno ich nie widziałam.. -cieszyła się Melly.
Ja, prawdę mówiąc jestem trochę zestresowana. Nie wiem jak reszta zespołu zareaguje na mój widok. Pewnie pomyślą sobie coś w stylu: " Co za paszczur tu przyjechał" ,albo "Jakiś kolejny wieśniak".
Widząc mój nerwowy nastrój, Niall podszedł do mnie, obioł ramieniem i pocieszył:
-Nie przejmuj się tak. Nie ma czym. Oni nie gryzą. No, może czasem Lou, ale tylko jak mu się czegoś nie da.- przy ostatnim zdaniu, zaśmiał się cicho.
Mimo woli, uśmiech pojawił się na mojej buzi.
-Wiem, że nie powinnam, ale boje się.. Tego co sobie o mnie pomyślą.
-Alie. Co oni mogą sobie o tobie pomyśleć? Na przykład :" Jaka fajna laska", albo "Jaki ona ma piękny uśmiech" Szczerze? Oni cie jeszcze nie znają, a już kochają- wyszczerzył zęby Niall.
 Boże. Jaki on jest kochany. I do tego taki uroczy.. STOP. Nie. Nie mogę się znów zakochać. Będzie tak jak zawsze. Zakocham się, a on złamie mi serce. Muszę trochę przystopować.
Spojrzałam mu prosto w oczy i wyszeptałam:
-Dziękuję Niall.
On odpowiedział tylko:
-Nie ma za co -i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-Dobra kochani. To co? Może w końcu wejdziemy do środka? -niecierpliwiła się blondynka.
Niall nic nie odpowiedział. Wziął nasze torby i poszedł otworzyć drzwi. Ja z Melly poszłyśmy za nim.
Chłopak pociągnął za klamkę i drzwi się otworzyły. W tej samej chwili moim oczom ukazała się czwórka przystojnych chłopaków. Jeden z nich szczególnie przykół moją uwagę.
Niall i Mi weszli do środka domu przepychając się przez tą grupkę wrzeszczących męszczyzn.
Każdy z nich chciał się z nami przywitać.
Gdy i ja przekroczyłam próg domu, stanęłam jak wryta. Patrzyłam się zszokowana na chłopaka w kasztanowych loczkach. Właśnie witał się z moją przyjaciółką. Gdy skończył, przeniósł wzrok na mnie. Zamurowało go dokładnie tak samo jak mnie. Czułam jak pojedyncze  łzy spływają mi po policzkach.
Zdołałam jedynie wyszeptać:
-Harry?


niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 3

Z perspektywy Niall'a

   Mmmm...Jak wygodnie. Skuliłem się bardziej pod kołdrą by zachować wewnętrzne ciepło. Przez okno zarkały ranne promienie słońca. Ciekaw jestem, która to godzina...?
W tym samym momencie usłyszałem walenie do drzwi i krzyki chłopaków.
-Niall!!! Kochanie! Wstawaj... Słoneczko już na niebie...- mówił Louis.
-Louis.. Co ty dajesz? Z nim trzeba inaczej.- powiedział do chłopaka Zayn. Po chwili, tak się wydarł, że aż podskoczyłem ze strachu.
-Niall! Ty leniu śmierdzący! Wstawaj i otwieraj te zasrane drzwi!!! Bo jak nie...
-To co mi zrobisz?- odkrzyknąłem mu. Mogłem siedzieć tutaj cały dzień.
-To..To..- zmieszany Malik nie wiedział co odpowiedzieć.
Zaśmiałem się pod nosem. Uwielbiałem go wkurzać.
-Zayn. Daruj sobie. To się robi tak.- wyszeptał Liam. -Niall!! Harry właśnie smaży bekon. Jeżeli nie wyjdziesz, to ci cały zjemy!!!
Bekon? Czy on powiedział bekon?
   Wybiegłem z pokoju z taką prędkością, że o mało co nie przewróciłbym Louisa, który stał najbliżej drzwi.
Chwila, chwila... Harry stał razem z resztą, a w powietrzu nie unosił się zapach bekonu. Byłem już w połowie schodów. Odwróciłem się do chłopaków i powiedziałem:
-Ej! Okłamaliście mnie! Nie wolno żartować z bekonu!!
   Gdy usłyszeli moje wyznanie, wszyscy jednocześnie wybuchli śmiechem. O mało co się tam nie podusili. Idioci.
-Facepalm. Moglibyście już przestać i wytłumaczyć dlaczego nie pozwalacie mi spać?
Poczekałem jeszcze z dwie minuty, zanim się uspokoili i usłyszałem odpowiedź od Hazzy:
-Czyżby nasz Horanek zapomniał? Na prawdę? No to cię uświadomię. To dziś mają się  przeprowadzić do nas, nasza droga Melody, oraz jej przyjaciółka Alice.
  A no tak. Totalnie zapomniałem. Dzisiaj jest 5 sierpnia. To dziś dziewczyny przylatują do Londynu.
 Uśmiechnąłem się do Loczka i zapytałem:
-A wiecie może, która jest godzina?
-Tak. Jest siódma rano. Czyli u dziewczyn jest koło ósmej.
-To po co mnie obudziliście? Mamy jeszcze sporo czasu.One mają samolot dopiero za dwie godziny. Czyli u nas, na lotnisku będą ok 12.
-Ale trzeba jeszcze posprzątać. Cyba nie chcesz przyjmować gości w takim syfie?- jak zawykle Liam był najbardziej wszystkim przejęty.Ale fakt. Po wczorajszej imprezie zostało wiele śmieci.
-Dobra. Pomogę wam posprzątać. Ale nie zacznę, dopóki nie dacie mi tego bekonu.
-Mogliśmy się tego spodziewać.-odparł Lou.
I znowu wszyscy zaczęli się śmiać. Tym razem śmiałem się z nimi.
-Okey. A teraz idź się ubrać, a my zrobimy ci śniadanie.
-Dobrze. Tylko pamiętajcie. Jajka mają być lekko ścięte, a dżem mali..
-Wiemy, wiemy.. Idż już.- powiedział zirytowany Malik.
Zaśmiałem się cicho. Mówiłem już jak uwielbiam ich wkurzać?
      Poszedłem do pokoju i stanąłem przed szafą. W  co by się tu ubrać?
Po pięciominutowym szperaniu w szafie, zdecydowałem się na czarne rurki, biały T-shirt z nadrukiem, szarą bluzę z kapturem i granatowego fullcapa. Może być.
Zszedłem na dół, nucąc sobie pod nosem.
Widząc talerz załadowany pysznościami, od razu zabrałem się do jedzenia.
-Mmmmm... Yummy!
-Dziękuję- odparł Daddy Direction.
Pochłonięcie zawartości talerz nie zajęło mi zbyt wiele czsu.
-Skoro już zjadłeś, to idziemy teraz posprzątać.
-Ale muszę..- nie lubię sprzątać. No, może tylko u mnie w pokoju, ale to co innego niż sprzątanie pustych butelek po piwie, czy czegoś co kiedyś było jedzeniem (tak, mówię tu o wymiocinach).
-Tak. Musisz. Sami sobie tego nie posprzątamy. Co to, to nie.
-No dobra. Już idę.
Wstawiłem naczynia do zlewy i poszedłem po worek na śmieci.

Hym.. Jest już 10:30. Porządki zajęły nam więcej czasu, niż myślałem. Ale warto było. Teraz przynajmniej nie będziemy musieli się tłumaczyć, gdy jedna z dziewczyn znajdzie parę brudnych bokserek za fotelem, albo na schodach. Pokoje Alice i Melody, też już przygotowane. Mam nadzieję, że im się spodoba...
_Ty.Marzyciel. Ocknij się. Zaraz trzeba będzie jechać po kociaki.- nabijał się ze mnie Harreh.
_Co? Jakie kociaki? Co ty masz chłopie z tymi kotami?
-No bo one są takie urocze.. Zupełnie jak dziewczyny :D
-Hahaha. Bardzo śmieszne. Ale pamiętaj Harry. Tylko tkniesz moją kuzynkę to ci łeb urwę.- zagroziłem mu. Harry bajeruje każdą napotkaną laskę, a nie chcę, żeby tak samo było z Mell.
-No dobra, dobra. Postaram się- wybuczał nie zadowolony loczek i poszedł do salonu oglądać telewizję.
Poszedłem do łazienki. Przejrzałem się w lustrze i poprawiłem czapkę. Jest okey. Mogę jechać po dziewczyny.
   Schodząc po schodach wydarłem się do chłopaków:
-Jadę po dziewczyny! Nie rozwalcie domu!
-Ej! my też chcemy jechać!- krzyczał Lou.
-No właśnie!- dołączył Malik.
-Nie! wy zostajecie. Jeszcze je wystraszycie.- wytłumaczyłem im.
-Niall ma racje. My zostajemy w domu- uspokoił ich Liam.
-No dobra. Ale ja zaklepuję tą ładniejszą- wykłucał się Boo Bear.
-Haha. Chciałbyś. A tak poza tym , to obydwie są ładne.
-Może i tak, ale to i tak ja mam większe szanse. Mogę startować do obu, a try tylko do jednej.
-Ty myślisz, że one na ciebie spojrzą ,jak będę stał obok ciebie?- włączył się Harry.
-He,he,herbata ci jeszcze wystygnie- nabijał się Louis.
-Dobra. Koniec tego. Ja jadę, a wy zostajecie. i żadna z nich na was nie poleci- wyszczerzyłem się do tych dzieciaków i skierowałem się w kierunku drzwi.
-Jeszcze zobaczymy!- zawołali obaj na odchodnym.

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 2

Z perspektywy Alice

   4:30. Płaczę już od godziny. Powinnam się położyć.
Jest godzina czwarta trzydzieści, a ja nie śpię. Znowu. Zresztą, tak jak codziennie. Na szczęście dzisiaj jest piątek. Odeśpię te noc. Może uda mi się jeszcze zasnąć?
Położyłam się znów na łóżko, przykryłam się kołdrą, i zwinęłam w kulkę. Zawsze kładę się w takiej pozycji, gdy śni mi się jakiś zły sen. A ostatnio zdarza mi się to dość często. Gdy tak sobie leżałam , zaczęłam rozmyślać o Londynie. O tak. To mnie zawsze uspokajało. Kocham to uczucie, gdy wpadam w głęboką toń marzeń. I chociaż są to mało realne marzenia, to i tak lubię sobie powyobrarzać chwilę spędzone w tym urokliwym mieście. Nawet nie wiem, kiedy podczas tej mojej wycieczki, po prostu zasnęłam.

Tup, tup, tup...
Co? Co to? Która to godzina? Pewnie ciocia idzie do pracy... Chociaż chwila... Dzisiaj jest piątek.. Czyli ciocia ma wolne. A wujek, tak jak Melody nie jest rannym ptaszkiem. Coś tu nie gra...
Zeskoczyłam z łóżka i wzięłam do ręki moją rakietę do tenisa. Cichutko, na palcach podeszłam do klamki, aby za nią pociągnąć.
JEBUT!!!
-Aaaa... Mój nos! Idioto! Mój nos!-krzyczałam, siedząc na podłodze. Czułam okropny ból. Pewnie mój nos jest teraz wielki i czerwony.
-Alice? Nic Ci nie jest? Przepraszam! Myślałam, że śpisz.
-Melody? Co ty tu, kurde robisz?! Jest siódma rano!
-Zaraz Ci wszystko wyjaśnię... Oj.- I w tym momencie dziewczyna wybuchła śmiechem. Melody należała do tej mniejszości dziewcząt, które miały uroczy śmiech. Sama mi mówiła, że podobno też taki mam. Ale ja w to nie wierzę
-Czego się śmiejesz? Zamiast stać tu i się brechtać, skoczyłabyś po lód.
-Już się robi.- odpowiedziała Mell , dalej się śmiejąc.
Próbowałam wstać z podłogi. Usiadłam na łóżko i palcami rozmasowywałam obolały nos. Sądząc po jego kształcie, to naprawdę spuchł.
Po chwil, już poważna Melody , wróciła z workiem lodu. Zimny okład sprawił mi ulgę.
-Dobra. A teraz, gdy już przestałaś się śmiać i walić mój biedny nos drzwiami, powiedz mi, czemu tak wcześnie wstałaś i mnie napastujesz?
-Ja Cię wcale nie napastuję- oburzyła się dziewczyna.- Chciałam Ci powiedzieć bardzo ważną rzecz, ale skoro nie chcesz, to nie..
-No, ale o siódmej rano?! Pogrzało Cię?! Normalni ludzie jeszcze śpią!- wydarłam się na nią.
-Skoro normalni ludzie jeszcze śpią, to czemu ty nie?
Zdziwiło mnie jej pytanie. Troszkę zmieszana odpowiedziałam:
-Bo ja nie jestem normalna.
-Oj dobra. Koniec tematu. To chcesz wiedzieć co Ci mam do powiedzenia?
- Dawaj.- odparłam, odkładając lód, a biorąc gitarę. Powoli zaczęłam szarpać za struny. Cichutko grałam melodię piosenki Natalie Imbruglia- Torn. Bardzo ją lubiłam.
-No, a więc.. Kojarzysz może Nialla?
-Nie. Kto to?- zapytałam, dalej grając na instrumencie.
-Niall to ten mój kuzyn. Irlandczyk.- wyjaśniła dziewczyna.
-Aaa.. No coś tam kojarzę. I co z nim?- znałam większość rodziny Melody. No, w sumie, to też mojej. Rodzice mojej najlepszej przyjaciółki adoptowali mnie dwa lata temu. Od tamtego czasu, zdąrzyłąm poznać ,prawie całą rodzinę blondwłosej. Oprócz tej z Irlandii. Nialla znałam tylko z jej opowiadań.
-Jak wiesz..- kontynuowała Mi.- Nadal utrzymuję z nim kontakt. i opowiedziałam mu trochę o tobie. I o tym, że planujemy się przeprowadzić.
-Myhym... -Jakoś nie za bardzo interesowało mnie to, co do mnie mówiła. Dalej brzdąkałam na gitarze.
-No i on zaproponował, że mogłybyśmy się do niego wprowadzić. Poprawka- do niego i jego przyjaciół.
-Ooo... fajnie.- Gdy Mell powiedziała o przeprowadzce, ożywiłam się. Przydałaby mi się zmiana otoczenia.
-A gdzie obecnie Niall mieszka?- naprawdę byłam tego ciekawa.
-No właśnie.. To jest w tym wszystkim najlepsze. On i chłopacy mieszkają w... LONDYNIE!!
Osłupiałam. W Londynie? Czy ona naprawdę to powiedziała?
Odłożyłam gitarę i powoli podeszłam do dziewczyny. Na jej twarzy widniał wielki uśmiech. Spojrzałam jej prosto w oczy i wyszeptałam:
-Melody Horan. Czy ty naprawdę przed chwilą powiedziałaś, że przeprowadzamy się do Londynu?
-Tak. Tak właśnie powiedziałam.- odparła blondynka z najszczerszą powagą.
Po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
-Alice? Alice, czemu płaczesz? Myślałam, że się ucieszysz. Ale naprawdę, jak nie chcesz to nie mu...
-Melody!- przerwałam jej.- To są łzy szczęścia.
- A więc się cieszysz?- zapytała
-Cieszę się jak diabli!!!- wykrzyczałam jej w twarz.
Nie wiem co we mnie wstąpiła, ale weszłam na łóżko i zaczęłam po nim skakać. Płakałam i śmiałam się w tym samym momencie.
Mi z uśmiechem przypatrywała się całej sytuacji. Gdy już opuścił mnie mój napad wesołości usiadłam na dywanie, i wyszeptałam:
-A jednak marzenia się spełniają.
Wyjadę do Londynu. Zacznę nowe życie. I może znajdę to, czego zawsze szukałam? Szczęścia.. I spokoju.
-Ale chwileczkę. Kiedy my tak dokładnie wyjeżdżamy ?
-Tak dokładnie to- spojrzała na zegarek- za dwie godziny i dwadzieścia minut.
-Co? Ale jak to? Muszę się jeszcze spakować, wszystko załatwić.. A bilety? I czy ciocia i wujek o wszystkim wiedzą?- z nerwów zadawałam masę pytań.
-Nie martw się o to. Już wszystko załatwione. Bilety już mamy, rodzice wiedzą, a jakbyś nie zauważyła, to już Cię spakowałam. W nocy.
Fakt. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale w moim pokoju brakowało kilku istotnych rzeczy. Między innymi zdjęcia moich rodziców i brata. Ciuchów w szafie pewnie też nie było.
-Tam na krześle zostawiłam Ci ubrania na podróż.
Melody zawsze była zorganizowaną osobą. Ale nie wiedziałam, że aż tak. Nie pomyślałabym, że ona sama mogłaby  zorganizować taką niespodziankę.
-Ale jakim cudem udało ci się to wszystko przede mną ukryć?
Dziewczyna wiedząc moje zdziwienie, po prostu odparła:
- Słodka tajemnica.
Obydwie wybuchłyśmy śmiechem.
-Dobra. Ogarnij się trochę,a ja zejdę nam zrobić śniadanie. Chociaż mama pewnie już je zrobiła- Mi cichutko chichocząc wyszła z pokoju. Zostałam sama.
Podeszłam do krzesła, na którym leżały ubrania. Melody wiedziała co wybrać. Mój ulubiony zestaw na podróż.
Ubrałam się i uczesałam. Stwierdziłam, że nie będę dziś upinać włosów. Zostawiłam je rozpuszczone. Jeszcze tylko delikatny makijaż i gotowe. Nigdy nie lubiłam się mocno malować. Stawiałam na naturalność
Pościeliłam łóżko i schowałam gitarę do pokrowca. Zabrałam też laptopa. Gdy stanęłam w drzwiach ostatni raz ogarnęłam spojrzeniem mój pokój. Zostawię tu tyle wspomnień. Tych dobrych oraz tych złych. Ale nie będę za bardzo tęsknić za Polską. Oczywiście jestem patryjotką i bardzo ją kocham, ale to w Londynie zacznę nowe życie. Lepsze życie

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 1

Z perspektywy Melody

    Po raz nie wiadomo który zerknęłam na telefon. 7:02. Jest siódma rano, a ja już na nogach. Normalnie się nie poznaję. No no Melody Horan. Musisz się za siebie wziąć. Pomyślawszy to wybuchłam śmiechem. No, ale co się dziwić. Pół nocy nie spałam taka byłam podekscytowana. A  biedna Alice jeszcze o niczym nie wie. Huhuhu.. Jaka ja jestem zła xD
Ale tak na poważnie. Dzisiaj jest 5 sierpnia. To dzisiaj spełnią się nasze marzenia. No, moje i Alie. Ale w sumie to głównie jej. To dziś zaczniemy nowe życie. Wszystko już przygotowane. Rodzice o wszystkim wiedzą, bilety już kupione. I nawet domek mamy załatwiony. Będziemy mieszkać z Niallem- moim kuzynem, i jego przyjaciółmi. Bo tak praktycznie, to on to wszystko wymyślił. Pewnego dnia rozmawiałam z nim przez skype'a. Chociaż mieszkamy tak daleko od siebie, to nadal utrzymujemy ze sobą kontakt.Woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Po tym występie w X-Factorze, gdy on i jego kumple zajęli trzecie miejsce, postanowili utrzymać zespół. One Direction o ile się nie mylę. Ale mniejsza z tym. Tak jak mówiłam wcześniej, to był jego pomysł abyśmy do niego przyjechały. Opowiedziałam mu o Alice i o tym, że jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, oraz że teraz mieszka ze mną. Wspomniałam mu też, że od dłuższego czasu zastanawiam się, czy się z Al nie przeprowadzić. Chciałam zacząć nowe życie. Wysłuchawszy tej historii, Niall stwierdził, że możemy się przeprowadzić do nich. Powiedział też, że zadzwoni na drugi dzień, bo musi wszystko przedyskutować z chłopakami. Jak powiedział, tak zrobił. Chłopcy ucieszyli się, że będziemy u nich mieszkać( mogłam się tego spodziewać. Pięciu chłopaków.. Oj, sorry. Pięciu "męszczyzn" i dwie dziewczyny w jednym domu... Będzie nie zła rozruba). Dokańczając, ta rozmowa miała miejsce miesiąc temu. Od tego czasu, wszystko trzymałam w tajemnicy przed moją przyjaciółką. Rodzicom też kazałam nic jej  nie mówić. Dopiero dzisiaj się o wszystkim dowie. W nocy spakowałam jej rzeczy. Zostawiłam tylko te na podróż. Alice zawsze gdy gdzieś wyjeżdżałyśmy zakładała ten zestaw. Bordowe rurki, czarną lub białą bokserkę z nadrukiem jej ulubionych zespołów, koszulę w kratkę, i jej już lekko znoszone skórzane converse. Dzisiaj zostawiłam jeszcze jej ulubiony sweter. Alie ceniła sobie wygodę. Nigdy nie nosiła szpilek. No może tylko na specjalne okazje. Ja natomiast bardzo lubiłam je nosić. Na podróż wybrałam sobie piaskowe spodnie, białą bokserkę z motywem The Rolling Stone, brązowo- rudawy kardigan, i tego samego koloru czułenka.
Znowu zerknęłam na wyświetlacz mojego Black Berry. Była 7:15. Czas już budzić naszego śpiocha.
Jeszcze tylko zerknęłam do walizki. Wszystko jest :) No to teraz zaczynamy misję. Akcja " Budzimy Alice i uświadamiamy jej, że dziś jedziemy do Londynu" rozpoczęta.

Prolog

      Jedziemy samochodem przez Sopot. Do okoła rozciąga się monotonny widok zatłoczonych uliczek. Uliczek gdzie wszyscy ludzie biegną przed siebie. Załatwiają swoje sprawy.. Gonią za marzeniami.. Zazdroszczę im.
-Jak było w szkole kochanie?- z rozmyśleń wyrwała mnie mama. W jej głosie można było wyczuć troskę.
-Wszystko dobrze mamo.. Jak zwykle.. Dostałam dziś piątkę z angielskiego.-powiedziałam bez entuzjazmu.
-To pięknie kochanie!- mama na prawdę się cieszyła
-Coraz lepiej Ci idzie- tata także był ze mnie dumny.
  Damn it! Rodzice na prawdę chcą mi pomóc.. A ja zrobiłam im ostatnio taką awanturę. I o co? O nic! Poszło o to, że nie chcieli mnie puścić do tego cholernego kina..
Dalej patrząc przez okno, powoli zaczęłam mówić..
-Wiecie, że choć często się denerwuję, nie słucham was i mam wszystko gdzieś, to i tak się staram..To.. Jest dla mnie nowe...Dom, szkoła. I jeszcze śmierć Ksawiera... Brakuje mi go..
Pojedyncze łzy spływały mi po policzku.
-Nam też go brakuje Alice..- Mama z ledwością powstrzymywała się od płaczu.- Ale teraz wszystko się ułoży.. Zaczniemy nowe życie. Będziemy szczęśliwi.
-Wiem mamo. Mam taką nadzieję.. Kocham Was.
To było dla mnie trudne wyznanie. Ale ciesze się, że to powiedziałam. Teraz wiedzą, że mi na nich zależy.
-My też Cie kochamy słonko- odpowiedział tata dalej patrząc na drogę.

Nagle akcja zaczęła przyśpieszać.
Pisk opon. Huk. Krzyki. Ból. Krew...
I to jasne światło...
~`
Obudził mnie mój własny krzyk. Czyli to tylko sen? Nie.. Gdyby to był tylko sen, obudziłabym się w moim starym domu, w moim łóżku..
Rodzice czekaliby na mnie w kuchni przy stolę. Zjedlibyśmy śniadanie.. Pojechałabym do szkoły.. A potem wróciła, aby odrobić lekcje. Sprawdzić Facebooka, wejść na Twittera. Porozmawiać z rodzicami. Spotkać się ze znajomymi. I wrócić. By znowu położyć się do własnego łóżka i zasnąć.
Ale to jednak stare wspomnienia..
Powoli gasnące, lecz jakże wyraźne..
Trudne do zapomnienia..
Dzień w dzień, noc w noc krążą mi po głowie. Nie dają zasnąć..
Wspomnienia tamtego dnia. Dnia, który (jak myślałam) zniszczył  mi życie...

Bohaterowie


Bohaterowie:

Alice Smith


Siedemnastoletnia dziewczyna po przejściach. Mieszka u swojej najlepszej przyjaciółki, ponieważ jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a starszy brat zginął podczas strzelaniny. Mądra oraz zaradna. Potrafi o siebie zadbać. Jej największym marzeniem jest wyjechać wraz ze swoją najlepszą  przyjaciółką Melody do Londynu i zacząć w nowe życie.Jest nieśmiała i nie za bardzo wierzy w swoje możliwości.

Melody Horan

Ma 18 lat. Jest  100% optymistką. Kocha dobrą zabawę, ale docenia też czas spędzony w samotności. Jej najlepszą przyjaciółką jest Alice Smith. Mieszkają razem. Jest w połowie irlandką. Jej kuzynem jest członek brytyjsko- irlandzkiego zespołu- One Direction- Niall Horan. Interesuje się podróżowaniem.