środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 5

Z perspektywy Harrego

-Już tu są.- wrzeszczał z kuchni Louis.
    Siedział w niej od jakiś 20 minut. Chyba to właśnie on denerwował się najbardziej z nas wszystkich. A to dla tego, że nie może doczekać się, kiedy znów zobaczy Melly. Trzy lata temu, gdy z chłopakami dopiero rozkręcaliśmy się w branży muzycznej, Melody pierwszy raz przyleciała do Londynu. Niall chciał nam ją wtedy przedstawić. Gdy Louis zobaczył dziewczynę, od razu się w niej zakochał. Od tamtej pory cały czas nam o niej opowiada. To zaczyna się robić wkurzające. No, ale cóż na to poradzić? Zakochał się. I tyle.
-Wiemy Lou!!- odkrzyknął mu Liam.
Nagle usłyszałem szczęk przekręcanej gałki. Chłopaki najwidoczniej też, bo podobnie tak jak ja, doskoczyli do drzwi.
Przepychaliśmy się, bo każdy chciał przywitać się z gośćmi.
Wtem drzwi  się otworzyły, a naszym oczom ukazał się Niall z paroma dużymi torbami. No pięknie... Już zdążyły zrobić sobie z niego tragarza. Mi to zajęło jakieś dwa tygodnie xD
Tuż za nim  do domu weszła Melody. Podbiegłem do niej jak najprędzej. Heh... To ja pierwszy się z nią przywitam. Oburzony Lou szturchnął mnie łokciem. Gdy się do niego odwróciłem, powiedział bezgłośnie:
"I tak jest moja"
Ja, podejmując "zabawę" odpowiedziałem:
"Chciałbyś" i wyszczerzyłem zęby w cwanym uśmiechu.
Szczerze mówiąc, Mell nie jest w moim typie. Fakt. Była ładna i mądra, ale i tak preferuję brunetki. A z Louisem chciałem się tylko podroczyć. Gdy się złości, tak słodko się czerwieni..
-Witaj Melody- uściskałem dziewczynę- Miło mi cię znowu widzieć.- mówiąc to, posłałem jej jeden z moich najszczerszych uśmiechów.
-Mi także miło, że znów cię widzę Harry- odpowiedziawszy, dziewczyna odwzajemniłam mój uśmiech.
   Gdy odszedłem na bok, by zrobić miejsce reszcie, moje spojrzenie powędrowało ku drzwiom.
Stała w nich śliczna brunetka. Wydaje mi się, że z kądś ją znam...
Dziewczyna zaczęła płakać. I właśnie w tedy ją rozpoznałem. Ale jak to...? Czy ja śnię? Czy to naprawdę ona? Tysiące pytań wlatywało mi do głowy..
-Harry?- wyszeptała, wypuszczając z rąk swoją gitarę. Ta, uderzyła z głuchym łoskotem na  dywan.
Chciałbym ją móc przytulić. Pocieszyć. Otrzeć łzy. Ale boje się, że gdy ją tylko dotknę... BA!! Jak tylko się poruszę ona zniknie, a to okaże się być tylko snem.
-Alice? -zdołałem tylko niezdarnie wyszeptać.
A Alie pokiwała głową.
I w tedy puściły wszystkie tamy.
Podbiegłem do niej i wziąłem ją w ramiona, a ona rozszlochała się na dobre. Oczy mi się zaszkliły. Tak bardzo za nią tęskniłem.
-Już wszystko dobrze... Jestem tu... I nie zamierzam odejść... Tak bardzo tęskniłem..-szeptałem jej do ucha, gładząc przy tym jej piękne kasztanowe włosy.
-Ale odszedłeś- wypomniała- odszedłeś i zostawiłeś mnie samą. Wtedy gdy cię najbardziej potrzebowałam.- W tym momencie wyciągnęła do mnie rękę i odsłoniła ją podciągając rękaw swetra.
Blizny. Białe blizny "zdobiły" jej rękę. Było ich dużo... Czyli cięła się. Robiła to ,a obiecała mi, że już więcej tego nie zrobi. Ale może to przeze mnie? Może to moja wina? Nic już nie ma sensu...
-To nie tak jak myślisz. Nie chciałem cię opuścić. Wracałem do ciebie, dzwoniłem. A ty nie odbierałaś. Sąsiedzi mówili mi, że nie mieszkasz już w swoim domu.- każde słowo sprawiało mi ból. Przytuliłem ją mocniej, a ona wtuliła się w moje ramię.
-Chwila moment...- przerwał nam Niall. Był widocznie zdezorientowany tą całą sytuacją.- To wy się znacie?
-Znamy się. I to dobrze.- od powiedziałem blondynowi, dalej tuląc do siebie Alice.- All jest moją najlepszą przyjaciółką. Znamy się praktycznie od zawsze.
-To jakim cudem nigdy o niej nie słyszeliśmy?- wtrącił się Zayn.
-To trochę skomplikowane...-powiedziałem nieco zmieszany. Bo niby jak miałbym to wszystko wytłumaczyć?
-Mamy czas.- Liam jak zwykle trzymał rękę na pulsie. -Zaprowadzimy dziewczyny do pokoi, aby mogły się rozpakować, a potem wszystko nam opowiecie.- Li uśmiechnął się zachęcająco.
Zerknąłem nieśmiało na dziewczynę. Ona w odpowiedzi pokiwała tylko głową.
-A więc idźcie za mną.- zaproponował Louis.- Pomogę wam wziąć walizki i zaprowadzę do pokoi.
-Nie ma sprawy.- odparła Melly. Podeszła do A. aby prawdopodobnie wziąć ją za rękę. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i zrobiła nie pewnie krok w stronę swojej przyjaciółki.
Ta kiwnęła głową i złapała ją za rękę, dodając otuchy.
    Gdy dziewczyny poszły na górę za Louisem, ja poszedłem do  kuchni i wyciągnąłem z lodówki, butelkę wody, Łyk chłodnego napoju zwilżył mi suche gardło. I choć woda umorzyła pragnienie, to nie przyniosła ukojenia moim nerwom. Tyle wrażeń. Tysiące myśli krążyło mi po głowie.
Widząc moją minę Liam podszedł do mnie i złapał za ramię.
-Ciężko ci?- zapytał
-Trochę.- przyznałem.- Nie wieżę,że to się dzieje na prawdę.
-Wiem jak się czujesz. Ale nie martw się. Wszystko się ułoży. I nie mówię tego, aby cię tylko chwilowo pocieszyć.Mówię tak, bo znam to z własnego doświadczenia.
-Dzięki chłopie.- odpowiedziałem mu trochę bez przekonania. Choć Li umiał pocieszyć, a jego rady zwykle się sprawdzały, tym razem nie za bardzo wierzyłem, że wszystko się ułoży.
Bo niby jak miałem powiedzieć Alie, że jest kobietom mojego życia? Że nigdy nikogo tak bardzo nie kochałem tak jak jej? Że tęskniłem i rozmyślałem o niej w każdej wolnej chwili? Że żyję tylko dla niej? No jak?
    Wyszedłem z pomieszczenia zostawiając go tam samego. Skierowałem się w kierunku kanapy, na której siedzieli Niall, Zayn i Louis. Usiadłem w samym rogu i przeczesałem ręką włosy. Wszyscy milczeli. Pewnie nie wiedzą jak rozpocząć rozmowę. Po chwili do pokoju wszedł Liam z szklanką soku pomarańczowego. Ponieważ na kanapie nie było już miejsca, usiadł na jednej z puf. Chwilę po nim, na dół zeszły dziewczyny.
Melody jak zwykle była w dobrym humorze. Czego niestety nie można było powiedzieć o Alie. Była blada, a oczy miała zapuchnięte od płaczu. Usiadła na fotelu i podkurczyła bod siebie nogi. Melody usiadła na podłodze i oparła się o podnóżek.
-A więc... Jak długo się znacie?- zaczął Nialler.
-Poznaliśmy się...- rozpoczęliśmy jednocześnie.
Na twarzy brunetki pojawił się uśmiech.
-Ty zacznij.- zwróciła się do mnie.
-Może bedzie lepiej, jak ty im to opowiesz?- zaproponowałem nie śmiało.
-Dobrze.- zgodziła się- Więc... Nawet nie pamiętam kiedy poznałam Harrego. Z tego co wiem, nasze rodziny przyjaźniły się od dawna. Znaliśmy się od urodzenia. Razem dorastaliśmy. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Zabolało mnie jej ostatnie zdanie. Dlaczego BYLIŚMY??
-A już nie jesteśmy?
-Tego nie wiem...- przyznałą.
Zrobiło mi się strasznie przykro. Kiedyś byliśmy dla siebie wszystkim. A teraz? Dziewczyna którą kocham, nawet nie wie czy jesteśmy przyjaciółmi.
Widząc, że zrobiło się trochę nie zręcznie, Zayn zadał drugie pytanie:
- Jak to się stało, że przestaliście utrzymywać ze sobą kontakt?
-Szczerze mówiąc... to nie wiem. Też chciałbym się tego dowiedzieć.- tym razem to ja odpowiedziałem na pytanie.- Pewnego dnia po prostu wszystko zniknęło.  Straciłem z nią wszelki kontakt. Wyprowadziła się. Nie odbierała telefonu...
-A nie pomyślałeś, że mogło się coś stać?- dziewczyna zaczęła się unosić- Coś takiego, co zmieniło moje życie? Co?
-Alice. Zrozum mnie. Robiłem wszystko żeby się z tobą skontaktować. Naprawdę. Nawet poobjeżdżałem większość szpitali. Ale ciebie nie było. Jakbyś nie istniała.- wytłumaczyłem jej. Wstałem z kanapy i stanąłem nad nią.
-I tak się w tedy czułam. Nie widoczna dla nikogo.- powiedziawszy to, zaczęła płakać.
Przykucnąłem przy niej i złapałem za rękę. Nie zważałem na to, iż reszta nam się przyglądała. W tej chwili dla mnie liczyła się tylko ona.
-Proszę... Wytłumacz mi. Chciałbym cię wysłuchać. Zrozumieć... Proszę.
Ale odsłoniła twarz i spojrzała na mnie nie pewnie. W jej oczach ujrzałem smutek i ból. Ścisnąłem ją mocniej za rękę. Otarła łzy i rozpoczęła:
-Zdarzyło się to dokładnie dwa lata temu...- mówiąc to, patrzała się w przestrzeń, jakby chciała sobie coś przypomnieć.- Wracałam wtedy ze szkoły. Gdy szłam w stronę przystanku autobusowego, podjechali po mnie rodzice i powiedzieli, że nie muszę jechać autobusie, Że pojedziemy razem. Z tego co pamiętam, z ich rozmowy wynikało, że skończyli wcześniej pracę i ,że zamierzają zabrać mnie do restauracji, aby świętować jakiś awans mojego taty.- machnęła ręką, jakby chciała odgonić jakiś mało istotny szczegół. -W drodze do domu opowiadałam im o szkole, ocenach... I o tym, że...- zawiesiła się. Wyglądała tak, jakby zastanawiała się, czy nam coś powiedzieć. W końcu pokręciła głową i dokończyła-  W każdym razie... W pewnym momencie naszej rozmowy ciężarówka jadąca  z nad przeciwka wpadła w poślizg...- Przymknęła oczy i zaśmiała się gorzko- Uderzyła w nas. Moi rodzice zmarli na miejscu. Nie dało im się pomóc... Ja w wyniku obrażeń i sporej utraty krwi, zemdlałam. Obudziłam się dopiero w szpitalu. Po dwóch tygodniach. A wicie co w tym wszystkim jest najzabawniejsze? To, że ciężarówka, która w nas wjechała należała do firmy CocaCola Company. Do firmy, która produkuje mój ulubiony napój. Do tej pory przysyłają mi co miesiąc skrzynkę Coli. W ramach przeprosin. Ale to i tak nie przywróci mi rodziny...
   Wszyscy patrzeliśmy się na nią zszokowani. Nie przypuszczałem. że tak się to wszystko potoczyło. Myślałem, że się tylko przeprowadziła i nie chciała już się ze mną przyjaźnić. Myślałem, że to przeze mnie. A tu coś takiego...-Wolałabym abym to ja zginęła zamiast nich...
-Nawet tak nie myśl!- zawołałem- Widocznie tak już musiało być. Nic już na to nie poradzimy. To nie twoja wina, że ciężarówka wjechała akurat w was.
Dziewczyna spojrzała na mnie spod łba. Co ja takiego powiedziałem?
-Łatwo ci mówić Harry... Nie wiesz jak to jest nie mieć nikogo.W jednej chwili straciłam wszystko. Dom... Rodzinę.. Przyjaciół.- przy ostatnim słowie spojrzała na mnie znacząco.- Życie. Nie miałam już siły. Chciałam, żeby podali mi tym zasranym szpitalu jakieś tabletki od których bym umarła. Nie miałam dla kogo żyć. Byłam małą, opuszczoną, nie kochaną nastolatką.- spuściła wzrok i wyciągnęła przed siebie ręce.- Myślisz, że dla czego zaczęłam się ciąć?- wyszeptała najciszej jak potrafiła- miałam zbyt wiele na kłopotów głowie. Nie mogłem sobie z nimi poradzić. Ale nagle w moim życiu pojawiła się Melody. Pomogła mi się podnieść. Jej rodzice mnie adoptowali. Wszystko wracało do normy.- spojrzała na Mel i uśmiechnęła się. Blondynka odwzajemniła ten drobny gest.- Ale jednak nic nie załata tej ogromnej, czarnej dziury w moim sercu. Po stracie.
Gdy dziewczyna wstała z fotela, podszedłem do niej po prostu przytuliłem. Ona wtuliła się w moje ramię i wyszeptała mi do ucha:
-Tak bardzo chciałabym ci móc jeszcze raz zaufać...
-To zrób to. Zaufaj. Jak dawniej...
-Spróbuję.
-Obiecaj mi to. Proszę...- chciałem być pewny, że chociaż się postara.
Zawahała się, ale po chwili kiwnęła głową.
-Dziękuję-  odpowiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy.

8 komentarzy:

  1. kiedy następny rozdział lamo :D - Królik XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah.. maże tak jakoś na święta? Sama nie wiem kotku :D

      Usuń
  2. Świetny rozdział, zresztą tak samo jak poprzednie =] Czekam na NN =]
    PS Mogłabyś mnie informować o kolejnym rozdziale ?? To mój e-mail: basia1316@amorki.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję ^^ Miło jest wiedzieć, że jednak ktoś to czyta.. I jasne. Będę Cię informować :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział. Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. KIEDY NASTEPNY ???

    OdpowiedzUsuń
  6. hej, chciałabym tylko poinformować, że na live-truth-love.blogspot.com, pojawił się nowy rozdział. jeżeli interesuje cię historia molly i zayna, to ten rozdział z pewnością cię zaciekawi. jeżeli nie czytasz naszego opowiadania to serdecznie cię na niego zapraszamy. mamy nadzieję, że nas zaobserwujesz i wyrazisz opinię. - effy

    OdpowiedzUsuń