Z perspektywy Alice
4:30. Płaczę już od godziny. Powinnam się położyć.
Jest godzina czwarta trzydzieści, a ja nie śpię. Znowu. Zresztą, tak jak codziennie. Na szczęście dzisiaj jest piątek. Odeśpię te noc. Może uda mi się jeszcze zasnąć?
Położyłam się znów na łóżko, przykryłam się kołdrą, i zwinęłam w kulkę. Zawsze kładę się w takiej pozycji, gdy śni mi się jakiś zły sen. A ostatnio zdarza mi się to dość często. Gdy tak sobie leżałam , zaczęłam rozmyślać o Londynie. O tak. To mnie zawsze uspokajało. Kocham to uczucie, gdy wpadam w głęboką toń marzeń. I chociaż są to mało realne marzenia, to i tak lubię sobie powyobrarzać chwilę spędzone w tym urokliwym mieście. Nawet nie wiem, kiedy podczas tej mojej wycieczki, po prostu zasnęłam.
Tup, tup, tup...
Co? Co to? Która to godzina? Pewnie ciocia idzie do pracy... Chociaż chwila... Dzisiaj jest piątek.. Czyli ciocia ma wolne. A wujek, tak jak Melody nie jest rannym ptaszkiem. Coś tu nie gra...
Zeskoczyłam z łóżka i wzięłam do ręki moją rakietę do tenisa. Cichutko, na palcach podeszłam do klamki, aby za nią pociągnąć.
JEBUT!!!
-Aaaa... Mój nos! Idioto! Mój nos!-krzyczałam, siedząc na podłodze. Czułam okropny ból. Pewnie mój nos jest teraz wielki i czerwony.
-Alice? Nic Ci nie jest? Przepraszam! Myślałam, że śpisz.
-Melody? Co ty tu, kurde robisz?! Jest siódma rano!
-Zaraz Ci wszystko wyjaśnię... Oj.- I w tym momencie dziewczyna wybuchła śmiechem. Melody należała do tej mniejszości dziewcząt, które miały uroczy śmiech. Sama mi mówiła, że podobno też taki mam. Ale ja w to nie wierzę
-Czego się śmiejesz? Zamiast stać tu i się brechtać, skoczyłabyś po lód.
-Już się robi.- odpowiedziała Mell , dalej się śmiejąc.
Próbowałam wstać z podłogi. Usiadłam na łóżko i palcami rozmasowywałam obolały nos. Sądząc po jego kształcie, to naprawdę spuchł.
Po chwil, już poważna Melody , wróciła z workiem lodu. Zimny okład sprawił mi ulgę.
-Dobra. A teraz, gdy już przestałaś się śmiać i walić mój biedny nos drzwiami, powiedz mi, czemu tak wcześnie wstałaś i mnie napastujesz?
-Ja Cię wcale nie napastuję- oburzyła się dziewczyna.- Chciałam Ci powiedzieć bardzo ważną rzecz, ale skoro nie chcesz, to nie..
-No, ale o siódmej rano?! Pogrzało Cię?! Normalni ludzie jeszcze śpią!- wydarłam się na nią.
-Skoro normalni ludzie jeszcze śpią, to czemu ty nie?
Zdziwiło mnie jej pytanie. Troszkę zmieszana odpowiedziałam:
-Bo ja nie jestem normalna.
-Oj dobra. Koniec tematu. To chcesz wiedzieć co Ci mam do powiedzenia?
- Dawaj.- odparłam, odkładając lód, a biorąc gitarę. Powoli zaczęłam szarpać za struny. Cichutko grałam melodię piosenki Natalie Imbruglia- Torn. Bardzo ją lubiłam.
-No, a więc.. Kojarzysz może Nialla?
-Nie. Kto to?- zapytałam, dalej grając na instrumencie.
-Niall to ten mój kuzyn. Irlandczyk.- wyjaśniła dziewczyna.
-Aaa.. No coś tam kojarzę. I co z nim?- znałam większość rodziny Melody. No, w sumie, to też mojej. Rodzice mojej najlepszej przyjaciółki adoptowali mnie dwa lata temu. Od tamtego czasu, zdąrzyłąm poznać ,prawie całą rodzinę blondwłosej. Oprócz tej z Irlandii. Nialla znałam tylko z jej opowiadań.
-Jak wiesz..- kontynuowała Mi.- Nadal utrzymuję z nim kontakt. i opowiedziałam mu trochę o tobie. I o tym, że planujemy się przeprowadzić.
-Myhym... -Jakoś nie za bardzo interesowało mnie to, co do mnie mówiła. Dalej brzdąkałam na gitarze.
-No i on zaproponował, że mogłybyśmy się do niego wprowadzić. Poprawka- do niego i jego przyjaciół.
-Ooo... fajnie.- Gdy Mell powiedziała o przeprowadzce, ożywiłam się. Przydałaby mi się zmiana otoczenia.
-A gdzie obecnie Niall mieszka?- naprawdę byłam tego ciekawa.
-No właśnie.. To jest w tym wszystkim najlepsze. On i chłopacy mieszkają w... LONDYNIE!!
Osłupiałam. W Londynie? Czy ona naprawdę to powiedziała?
Odłożyłam gitarę i powoli podeszłam do dziewczyny. Na jej twarzy widniał wielki uśmiech. Spojrzałam jej prosto w oczy i wyszeptałam:
-Melody Horan. Czy ty naprawdę przed chwilą powiedziałaś, że przeprowadzamy się do Londynu?
-Tak. Tak właśnie powiedziałam.- odparła blondynka z najszczerszą powagą.
Po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
-Alice? Alice, czemu płaczesz? Myślałam, że się ucieszysz. Ale naprawdę, jak nie chcesz to nie mu...
-Melody!- przerwałam jej.- To są łzy szczęścia.
- A więc się cieszysz?- zapytała
-Cieszę się jak diabli!!!- wykrzyczałam jej w twarz.
Nie wiem co we mnie wstąpiła, ale weszłam na łóżko i zaczęłam po nim skakać. Płakałam i śmiałam się w tym samym momencie.
Mi z uśmiechem przypatrywała się całej sytuacji. Gdy już opuścił mnie mój napad wesołości usiadłam na dywanie, i wyszeptałam:
-A jednak marzenia się spełniają.
Wyjadę do Londynu. Zacznę nowe życie. I może znajdę to, czego zawsze szukałam? Szczęścia.. I spokoju.
-Ale chwileczkę. Kiedy my tak dokładnie wyjeżdżamy ?
-Tak dokładnie to- spojrzała na zegarek- za dwie godziny i dwadzieścia minut.
-Co? Ale jak to? Muszę się jeszcze spakować, wszystko załatwić.. A bilety? I czy ciocia i wujek o wszystkim wiedzą?- z nerwów zadawałam masę pytań.
-Nie martw się o to. Już wszystko załatwione. Bilety już mamy, rodzice wiedzą, a jakbyś nie zauważyła, to już Cię spakowałam. W nocy.
Fakt. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale w moim pokoju brakowało kilku istotnych rzeczy. Między innymi zdjęcia moich rodziców i brata. Ciuchów w szafie pewnie też nie było.
-Tam na krześle zostawiłam Ci ubrania na podróż.
Melody zawsze była zorganizowaną osobą. Ale nie wiedziałam, że aż tak. Nie pomyślałabym, że ona sama mogłaby zorganizować taką niespodziankę.
-Ale jakim cudem udało ci się to wszystko przede mną ukryć?
Dziewczyna wiedząc moje zdziwienie, po prostu odparła:
- Słodka tajemnica.
Obydwie wybuchłyśmy śmiechem.
-Dobra. Ogarnij się trochę,a ja zejdę nam zrobić śniadanie. Chociaż mama pewnie już je zrobiła- Mi cichutko chichocząc wyszła z pokoju. Zostałam sama.
Podeszłam do krzesła, na którym leżały ubrania. Melody wiedziała co wybrać. Mój ulubiony zestaw na podróż.
Ubrałam się i uczesałam. Stwierdziłam, że nie będę dziś upinać włosów. Zostawiłam je rozpuszczone. Jeszcze tylko delikatny makijaż i gotowe. Nigdy nie lubiłam się mocno malować. Stawiałam na naturalność
Pościeliłam łóżko i schowałam gitarę do pokrowca. Zabrałam też laptopa. Gdy stanęłam w drzwiach ostatni raz ogarnęłam spojrzeniem mój pokój. Zostawię tu tyle wspomnień. Tych dobrych oraz tych złych. Ale nie będę za bardzo tęsknić za Polską. Oczywiście jestem patryjotką i bardzo ją kocham, ale to w Londynie zacznę nowe życie. Lepsze życie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz