poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 13

Z perspektywy Alice.

  W ciszy, trzymając się za ręce zeszliśmy na dół.
-O kurwa...-zagwizdał Louis - Chłopaki! Mamy tu bliźniaki syjamskie!- wydarł się z całych sił.
Razem z Harrym popatrzeliśmy po sobie. Zrobiłam minę typu "Are you fucking kiding me?", ale już po chwili wszyscy zwijali się ze śmiechu. Łącznie ze mną.
-Wy się jakoś zmówiliście, czy jak?- zapytał Liam, gdy w pokoju zapanował jako taki spokój.
-Wyszło w praniu- wyznał Hazz, wzruszając ramionami. Wyswobodził rękę z mojego uścisku i podążył w stronę skórzanego narożnika. Gestem zaprosił mnie, aby zajęła wolne miejsce tuż koło niego. Pokręciłam przecząco głową i rozejrzałam się po pokoju. Wszystko wydawało się całkiem normalne.. No, oprócz jednego szczegółu.
  Podeszłam do czarnowłosego Mulata, który siedział na dużych poduszkach w kącie salonu. Wzięłam jedną z nich i usiadłam obok. Chłopak całą swoją uwagę skupił na komórce, którą trzymał w dłoni. Patrzał na nią z nie dowierzaniem, a pojedyncze łzy ciekły mu po policzkach, jednocześnie zalewając ekran dotykowy urządzenia.
-Zayn...
Nie zareagował. Wzrok ciągle miał utkwiony w wyświetlacz.
-Zayne...- z nadzieją, ze w końcu na mnie zerknie, ponowiłam próbę.
Powoli, powolutku, przekręcił głowę w moim kierunku. Gdy w końcu spojrzał mi w oczy, w jego własnych dostrzegłam taką ilość bólu, której nigdy nie spodziewałabym się po tak radosnym człowieku jak on.
Przełknęłam głucho ślinę i zapytałam:
-Zayn.. Powiesz mi co się stało?
 Brązowooki przez chwilę milczał. Spoglądał pustym wzrokiem w jakiś punkt, gdzieś ponad moją głową. A gdy w końcu zdecydował się powiedzieć mi o co chodzi, z jego ust wypłynęły tylko dwa zdania:
-Perrie zerwała ze mną. Przez sms'a.
Zaniemówiłam. Tak naprawdę, spodziewałam się wszystkiego. Naprawdę WSZYSTKIEGO. Ale nie tego. Jaki człowiek zrywa długotrwały związek z przyszłością przez sms'a?
 Wstałam prędko z podłogi i jednym ruchem ręki sprawiłam, że on uczynił to samo. Po chwili staliśmy złączeni w ciasnym uścisku. Czułam, jak wtulał twarz w moje włosy, jak jego ciało leciutko podrygiwało w rytm spazmów wywołanych płaczem, a jego łzy moczą mi koszulkę. Nie przeszkadzało mi to zupełnie. Głaskałam go delikatnie po plecach, a jego oddech zaczął się wyrównywać.
-Ja.. Nie rozumiem.. Co ja takiego zrobiłem? Tak... nagle...po prostu... I... Ona...Przez sms'a..Jak mogła?- szlochał.
-Cii...Cichutko. Wszystko będzie dobrze..- próbowałam go uspokoić.- Rozumiesz? Nie zasługiwała na ciebie. Zachowała się jak pierwsza lepsza szmata. Nie powinna tego robić. Cii... Jestem z tobą. Nie jesteś sam. Nie przejmuj się. Nie była ciebie warta...- szeptałam mu do ucha.
-Ja ją kochałem Alice. Rozumiesz? Kochałem.- wycedził- A ona wszystko zniszczyła. Napisała tylko: (tutaj chłopak zmieniła głos na bardziej piskliwy) "Z nami koniec. To nie miało sensu. Nie pisz do mnie więcej. Żegnaj" I tyle. Nic więcej. Żadnego 'przepraszam' , ani 'żałuję'.  Tylko ten jeden głupi sms. Alice... Powiedz mi... Czemu ja? Nie chce być egoistą, ale czemu ja a nie na przykład sąsiad z naprzeciwka? Kurwa... Dlaczego? Alice...- czułam na plecach jak ściska ręce w pięści. Wyswobodziłam się się z jego uścisku i ujęłam jego twarz w obie dłonie.
Patrzał się na mnie oczami pełnymi bólu i nie zrozumienia.
-Jestem zwykłym śmieciem- wychrypiał cicho.
Naprawdę zrobiło m się go żal. Jak ona mogła mu to zrobić? I dlaczego? On nie zasługuje na takie traktowanie...
-Nawet tak nie mów. Śmieciem to może być co najwyżej ona. Musisz znać swoją wartość. Masz wielu przyjaciół i dla każdego z nich jesteś bardzo ważny. Dla mnie, dla Melody, a tym bardziej dla chłopaków. Nie możesz zamknąć się w sobie, tylko dla tego, ze ona sądzi inaczej. A poza tym...- zrobiłam krótką pauzę.- Ty jesteś Zayn Malik. Bożyszcze nastolatek. Jesteś członkiem jednego z najlepszych zespołów dwudziestego-pierwszego wieku. Nie możesz się załamać. Musisz być silny i pokazać swoim fanom, ze dasz sobie radę. - skończyłam swój monolog, czule poprawiając mu włosy.
Mulat spuścił głowę i wyszeptał w podłogę:
-Ale ja jestem tylko człowiekiem. Nie wiem czy sobie z tym poradzę. Nie dam rady.
-Nie wolno ci tak myśleć. Pamiętaj: nie ważne co się stanie, ja będę cie wspierać. Zawsze i wszędzie.- chłopak podniósł wzrok i posłał mi coś na kształt uśmiechu.- Powiedz sobie "Dam radę" i idź na przód spełniać marzenia.- wyszeptałam ścierając mu z policzka ostatnie łzy.- A teraz...- dodałam nieco głośniej- Zrobisz coś dla mnie?- zapytałam, mierzwiąc mu, dopiero poprawioną przeze mnie fryzurę.
-Wszystko. -wyszczerzył się przyjaźnie.
-Pokarzesz jej, ze jesteś silny. Że dasz sobie radę i jesteś ponad to wszystko. Bo właśnie o to jej chodzi. Abyś się załamał. Zrobisz to dla mnie?
Zayn zrobił zamyśloną mina i po chwili powiedział:
-Jeżeli mi pomożesz, zrobię wszystko.
Tym razem to on wziął mnie w ramiona. Wtuliłam się w jego umięśniony tors, napawając się przy okazji zapachem jego perfum i rzekłam:
-Pomogę. Jesteś moim przyjacielem Zayn. Choć znamy się krótko, to już mogę to stwierdzić. Wiesz... nie którzy potrzebują nieco więcej czasu na takie wyznania, ale ja miałam go już tyle, że potrafię przejrzeć każdego na wylot. A jak pewnie wiesz, przyjaciele sobie pomagają. I obiecuję ci, że będę starała się zawsze ci pomóc, naprawdę.
 Nawet nie poczułam jak po policzkach zaczęły cieknąć mi łzy. Tym razem to ja moczyłam mu koszulkę. Co za ironia losu...
-Ej..Mała. Nie płacz. Nie masz czemu. To ja powinienem ty siedzieć i lamentować, a jak widzisz, dzięki  tobie tak nie jest. Dziękuję ci Alice. Dziękuję, ze mi pomogłaś i mnie wysłuchałaś. Doceniam to. Dziękuję ci za wszystko.- pocałował mnie w policzek - I obiecuję ci to samo. Od teraz jestem do twojej dyspozycji. A teraz.... Może uczcimy jakoś naszą przyjaźń?- zapytał robiąc rozbrajającą minkę.
Nie wytrzymałam i zachichotałam cicho.
-Dobrze. Ale z tobą już nie piję - stwierdziłam. Skoro mam  w końcu wyzdrowieć nie powinnam mieć pretekstów do... Ahh.. nie ważne. Uniosłam lekko brwi i dokończyłam: -Nie mam ochoty siedzieć cały dzień z głową w kiblu.
 Podczas rozmowy powoli zaczęliśmy zbliżać się do reszty. Chichocząco, wygłupiający się tłumek nawet nie zauważył naszego braku, a tym bardziej naszej rozmowy. To dobrze. Nie za bardzo lubię się afiszować swoimi uczuciami, a tym bardziej nie lubię gdy ktoś się nade mną użala albo lituje. Zdradzić nas jedynie mogły powoli schnące już łzy i zaczerwienione policzki.
-No dobrze... To może pójdziemy do Starbucksa? Dawno nie piłem porządnej kawy...-rozmarzył się.
Dałam mu sójkę w bok, aby zszedł na ziemię i kiwnęłam lekko głową, wyrażając tym swoją zgodę na wypad.
-Okey. Tylko, że zaraz jedziemy z Hazzą po...
-Liam!- zawołał Harreh jednocześnie przerywając mi wypowiedź. Zaciekawiona podeszłam bliżej chłopców. -Musimy pojechać do menago. Jakaś ważna sprawa- powiedział wznosząc oczy ku niebu. Podeszłam szybko do zielonookiego, który zakładał już drugiego buta. Trzeba to wyjaśnić...
-Hazz?- pociągnęłam go lekko za nadgarstek.
-Tak?- momentalnie odwrócił się w moją stronę. -Co się stało?
-A nie miałeś przypadkiem pojechać ze mną po Jacksona?- zapytałam unosząc jedną brew.
Chłopak stanął przede mną zakłopotany. Kiwał się to w przód to w tył i przystępował  z nogi na nogę. Zupełnie jakby chciało mu się siusiu.
-All... Ja.. Przepraszam. Ale..To bardzo ważne. Następnym razem na pewno... Ale...- lekko poczerwieniał na buzi.
-Okey.- pogłaskałam go po poliku.- Nie martw się. Damy sobie jakoś radę.
-Napewno? Bo ja mogę...- zaczął, ale zakryłam mu usta dłonią.
-Tak, jedź. Bo jeszcze się spóźnicie.- dyskretnie zerknęłam w stronę drzwi. Jego wzrok powędrował w kierunku obiektu na który zerkałam. Był nim Liam.
 Stał już gotowy przy drzwiach i wytuptywał w dywanie krótką ścieżkę. Gdy zorientował się , że na niego patrzymy, złapał za klamkę i zawołał:
-Idę wyprowadzić samochód! Jak nie chcesz, żebym pojechał bez ciebie, to zabierz swą włochatą dupę w troki i jazda do auta!- krzyknął już z za drzwi.
-A właśnie, że bym chciał.- mruknął pod nosem.
-Słucham?!
Harry aż podskoczył.
-Już idę!- wydarł się.- Nie bulwersuj się tak. Ma okres, czy co?- dodał na boku.
Zachichotałam, a za sobą usłyszałam głęboki głos.
-Ja z nią pojadę.- zdeklarował się Malik.- Pojedziemy moim autem. A przy okazji wpadniemy do Starbucksa.- kończąc zdanie, zaczął zabawnie poruszać brwiami.
Posłałam mu promienny uśmiech i z wyczekiwaniem spojrzałam na Loczka.
Hazza zlustrował go wzrokiem, wzruszył ramionami i rzekła wreszcie:
-No dobrze...- specjalnie przeciągnął ostatnią samogłoskę. -Ale.. Alice?- zwrócił się do mnie.
-Tak?
-Nie gniewasz się na mnie?- przyciągnął mnie do siebie.
-Troszkę- odparłam odwracając głowę. Poczułam jak chłopak, ustami muska płatek mojego ucha.
-A teraz?- jego szept sprawiał, że ciarki przeszły mi po plecach.
-Nic z tego. Nadal się gniewam.- wymruczałam, drocząc się z nim. Chwila.. CO? JAK TO WYMRUCZAŁAM? Od kiedy ze mnie taka uwodzicielka? Coś ze mną nie tak...
 Jego twarz znajdowała się na tyle blisko mojej, że gdybym tylko chciała, mogłabym go w każdej chwili pocałować. Patrzyłam na nie zachłannie. Czułam się jak zahipnotyzowana. W ostatniej chwili opamiętałam się i jednak nie skorzystałam z okazji.
Chłopak przytknął swoje czoło do mojego i cicho się zaśmiał. Dobrze wie, jak na mnie działa i jeszcze specjalnie mnie prowokuję. Jest z niego niezłe ziółko, nie ma co.
-Wiesz, ze cie kocham.- to nie było pytanie. Raczej stwierdzał fakt.
-Wiem.- mimowolnie westchnęłam.
-Do zobaczenia wieczorem- powiedział wypuszczając mnie z ramion i całując w czubek głowy na odchodne.
-Będę czekać- wyszeptałam spuszczając głowę, a on zniknął w drzwiach.
Przeczesałam włosy dłonią i odwróciłam się na pięcie.Co ja w ogóle robię? Jestem jakaś psychiczna...Nie długo zupełnie stracę dla niego głowę (jeżeli już tak nie jest). Matko święta... Co ja wyprawiam? Nie potrzebnie tu przyjechałam.. Roztapiam się, gdy przebywam w tym samym pokoju co on, na dźwięk jego głosu przechodzą mnie ciarki.. Wyliczać dalej?
Pragnę należeć tylko do niego. Być z nim, kochać go... Cholera jasna! Znowu to samo.
To jest chore. Sama sprawiam sobie ból. Jestem masochistką. Małą, pierdoloną masochistką. A Harry...? On, w jakiś nie wytłumaczalny sposób uczestniczy w mojej dziwnej grze.
On nie będzie chciał mnie znać, jak dowie się jaka naprawdę jestem, co ze sobą robię... A co dopiero kochać?
Sama piszę swoje życie, swoje żałosne "Love Story", którego koniec nie będzie Happy Endem. Nie.. Będzie raczej przepełniony bólem i nienawiścią. To będzie raczej mocny thriller, a nie zabawna komedia romantyczna. Będzie przepełniony moim bólem i jego nienawiścią.
"Kocham cie Harry" -pomyślałam. Szkoda tylko, że nie przejdzie mi to przez gardło.
  Przy okazji, o mało co nie stratowałam Zayna.
-Mała... Widzę, ze coś cie gryzie...- zaczął.
Odepchnęłam go od siebie. Nie mam nastroju na jakieś przytulanki.
-Mała to jest twoja pa..- a jednak- coś pozostało z mojego dawnego życia. Sama nie iem skąd bierze się u mnie ten cynizm.
Chłopak uniósł jedną brew. Widocznie domagał się wyjaśnień.
-Przepraszam. Chodźmy już. Przyda mi się trochę kofeiny.- powiedziałam, kierując się ku wyjściu.
Mimo moich ponagleń, Zayn nie ruszył się ze swojego miejsca ani o krok. Stał za to i przyglądał mi się uważnie. Prawdopodobnie próbował mnie rozgryźć. Mogłam się tylko domyślać, ze na myśl przyszło mu to, że zwariowałam. No cóż.. Nie zaprzeczyłabym. Mało mi brakuje do wizyty w wariatkowie.
 Dopiero gdy złapałam go za przed ramię i pociągnęłam w stronę drzwi, ruszył się i zawołał za sobą, ze wychodzimy.
-Zayn...
-Tak? -jedną nogą był już w swoim pięknym, czarnym ferrari.
Chciałam zadać mu jedno ważne pytanie, ale stwierdziłam, ze poczekam z tym, aż dojedziemy na miejsce. W ostatniej chwili zmieniłam zdanie.
-Mogę zapalić?- mmmm... już wiem co tak bardzo mnie kręci w takich brykach.
 Mknęliśmy po autostradzie, a ja wygodnie rozsiadłam się w tym boskim, skórzanym fotelu. Rozsiadłam? To za mało powiedziane. Ja się na nim wręcz rozwaliłam.
-Jasne. Tu masz popielniczkę.- odparł, wskazując mi mały schowek przy drzwiach.
-Dzięki.- z tylnej kieszeni spodni, wyciągnęłam paczkę swoich mentolowych przyjaciółek. Wyciągnęłam jedną, podpalając ją od razu. Z satysfakcją zaciągnęłam się szlugiem. Poczekałam, aż dym zaległ w moich płucach. Uwielbiam to uczucie drapania w nich. Powoli, z zamiłowaniem wypuściłam parę idealnych kółeczek z dymu.
-Chcesz?- zapytałam, przystawiając mu papierosa do ust. Zaciągnął się i po chwili wypuścił chmurkę smogu.
  Kończąc już, otworzyłam okno i wyrzuciłam przez nie peta. Znów chciałam zatopić się w tym niesamowicie wygodnym siedzeniu, ale okazało się, że jesteśmy już na miejscu. Zanim się zorientowałam, Zayn stał już przy moich drzwiczkach i służył pomocą przy wysiadaniu. Był szybki niczym Edward ze Zmierzchu.
-Dżentelmen się znalazł- zaszydziłam cicho.
 Puścił moją uwagę mimo uszu i razem poczłapaliśmy w stronę wejścia do naszej ulubionej kawiarni.
  W środku nie zastaliśmy wielkiego tłumu. Jedynie jakiś chłopak, mniej więcej w naszym wieku, sączył samotnie kawę z wielkiego kubka, para staruszków siedziała na kanapach w kącie, zajadając sernik z malinami i jakaś para połykała się na siedzeniach barowych. Tak, nie przesłyszeliście się. POŁYKAŁA. Bo normalnym całowaniem nie można tego nazwać.
  Podeszliśmy powoli do lady, zastanawiając się, co każdy z nas chciałby zamówić.
-Jedno late grande i jedno carmel frappucino poproszę. - usłyszałam, ku mojemu zdziwieniu, jak brązowooki składa zamówienie. Dałam mu sójkę w bok, na co on odpowiedział tylko lekkim wzruszeniem ramion.
-Na miejscu, czy na wynos? -zagruchała cienkim głosikiem, mała tapirowana plastikara, robiąca tu za kasjerkę. Trzepotała tak swoimi doklejanymi rzęskami, że bałam się, czy zaraz na nich nie odfrunie, niczym mały jednorożec do Nibylandii.
-Na miejscu- zdecydował chłopak, nie przejęty wcale, desperacką próbą  zwrócenia na siebie uwagi, tonącej w samoopalaczu kasjerki.
  Gdy  neonowa panienka odeszła, realizując nasze zamówienie, ponownie szturchnęłam chłopaka w ramię.
-Na miejscy, czy na wynos?- udałam piskliwy głos dziewczyny. Nawinęłam pasmo swoich włosów na palec wskazujący i kręciłam nim jak serialowa słodka idiotka. Już po chwili cała kawiarnia tonęła w wesołym śmiechu Mulata. Śmiałam się razem z nim.
-Zarywa do ciebie skarbie. - wydusiłam przez śmiech.
-Oj... wcale, ze nie. Może ona tak do wszystkich klientów?- zasugerował, choć sam wiedział, ze to nie prawda.
-Jasne, że tak. Jeżeli mówiąc każdy, miałeś na myśli siebie.- wystawiłam język.
 Chłopak zerknął w stronę blondynki. Nagle drgnął i chwycił mnie za rękę.
Przyciągnął mnie do siebie i szepnął na ucho:
-Mam pomysł. Rób to co ja a przekonamy się o co naprawdę jej chodzi.
-Kochanie- dodał głośniej.- Jesteś taka piękna.- przejechał opuszkami palców po moich ustach. Kasjerka, zmierzająca w naszą stronę, o mało nie upuściła naszego zamówienia. A we mnie coś drgnęło. Choć wiedziałam, ze tylko żartuje, zaczęłam się zastanawiać.
Zerknęłam przelotnie na dziewczynę, która w tym momencie stała z rozdziawionymi ustami i spojrzałam Zaynowi w oczy. Dostrzegłam w nich wesołe ogniki, ale oprócz nich, tez coś dziwnego. Taką.. hym.. Powagę i zdecydowanie.
Delikatnie musnęłam jego usta. Przez chwilę stal zaskoczony i nie wiedział co ma robić. Zanim zdążyłam się obejrzeć, sytuacja się zmieniła i staliśmy wtuleni w siebie, złączeni jednym oddechem.
 Zayn całował inaczej niż Harry. On robił to z pasją i zatracał się w tym, gdy od Harrego bił tylko głód, pożądanie i dziwne pragnienie. Wplątał jedną rękę w moje włosy, a ja wsadziłam mu rękę pod koszulkę. W tym samym momencie, poczułam takie dziwne łaskotanie w brzuchu. Tak, jakby coś w nim latało... Motylki... Tak  to się nazywa? Nigdy czegoś takiego nie czułam..
-Emm... Przepraszam.- wyjąkała troszkę przestraszona naszym zachowaniem dziewczyna, jednocześnie ściągając nas spowrotem na ziemię. Oddaliłam się od niego tylko na chwilkę, by zaraz móc wślizgnąć się pod jego ramię. Wtuliłam się w jego umięśniony tors, a on przysunął się bliżej.
-Słucham.- odparł posyłając zniewalająco piękny uśmiech lasce za ladą.
-Papapapa.. Pańskie zamówienie.- powiedziała w końcu, dygocząc niczym galareta.
W sumie to się jej nie dziwię. Większość dziewczyn tak właśnie reaguje na widok Zayna.
Chłopak podał jej 20 funtowy banknot, nie żądając reszty i zabrał od niej nasze kawy. Na do widzenia puścił do niej oko i ruszył w stronę małego kącika, ze mną przy boku.
 Siadając na dużym wiklinowym fotelu, zachęcił mnie, abym usiadła na jego kolanach. Przez moment zwątpiłam,ale w końcu zdecydowałam się spełnić jego prośbę.
-Zayne..?- szepnęłam cicho.
-Tak?
-Co o tym sądzisz?- zerknęłam na niego nieśmiało.
Chłopak, podobnie tak jak wcześniej, wybuchnął śmiechem. Siedząc na jego kolanach, byłam skazana na porządne drgawki wywołane tym nagłym atakiem wesołości.
 Lekko zirytowana, wywróciłam oczami.
-To nie jest śmieszne- rzuciłam oschle.
-Ależ jasne, ze jest.- zaprzeczył, ciągle się śmiejąc.
 Ręce zaczęły mi drżeć, a napój znajdujący się w moim kubku, lekko chlupotał. Rozgoryczona wyplątałam się z jego uścisku. Stanęłam na przeciw niego cała rozedrgana. Puls mi podskoczył, serce zaczęło mocniej bić. Z nerwów nie wiedziałam co zrobić z rękoma, więc zacisnęłam palce, jeszcze mocniej na moim kubku.
-Zayn! To nie jest śmieszne.- powtórzyłam.- Może dla ciebie tak, ale ja... my... Nie powinniśmy tego robić. Dla ciebie to tylko część żartu, ale ja... ja..- nie wiem dlaczego, ale nie mogłam zebrać myśli. Zakręciło mi się w głowie, a przed oczami stanęły mi mroczki. Przeraźliwy ból ścisnął mój żołądek.
 O nie... Tylko nie to...
Przerażona swoim stanem, zawołałam:
-Muszę stąd wyjść..!
Zdezorientowany chłopak momentalnie znalazł się przy moim boku.
-All.. co ty...?
-Teraz! Musimy stąd wyjść...Zayn.. - nie było mi dane dokończyć zdania. Nogi ugięły się pode mną, a kubek wypadł mi z rąk. Ostatnim słowem jakie zdążyłam powiedzieć było: "Ratuj"
   Leżałam bezwładna na ziemi, ostatkiem sił próbując się chwycić otaczającej mnie rzeczywistości. Moje oczy zdążyły zarejestrować przestraszone spojrzenie przyjaciela.
Jedynie jak przez szklaną bankę dochodziły do mnie czyjeś krzyki i wycie syren karetki w oddali. Wycieńczona walką z dopadającą mnie pustką, poddałam się w końcu. Coraz głębiej wpadałam w czarną otchłań, a potem... Potem nie było już nic.


____________________________
Hej misie... kolejny rozdział dodany ;) Czekam na Wasze opinię. Osobiście sądzę, ze mógł wyjść on lepiej, no ale cóż... Tak bywa.
Wiecie co? Tak sobie przeglądałam inne blogi i zrobiło mi się samej siebie żal. Zazdroszczę takim dziewczyną ilości obserwatorów i komentarzy. Pod jednym postem mają niekiedy ich nawet 50. Ja nawet o tylu nie marzę. Wiem, ze to tylko moja wina, że nie komentujecie i nie obserwujecie. Mogłam starać się lepiej. I tak będzie. Postawie sobie za cel, zdobycie przynajmniej 25 komentarzy pod postem. ;) Mam nadzieję, ze mi się uda, a wy będziecie mnie w tym wspierać. Kocham Was koty, a kolejny rozdział już w przygotowaniu :)

Love you all,
       Alexx.

ps. Od teraz będę pisała tylko z jednej perspektywy- Alice. Tylko od czasu do czasu napiszę rozdział z punktu widzenia kogoś innego. Po prostu jest mi tak łatwiej. Może dlatego, że tak troszkę utożsamiam się z postacią Alice? Któż to wie..? ;) 

20 komentarzy:

  1. uwielbiam tego bloga ... codziennie sprawdzałam czy nie ma nowego rodziału ... już powoli zaczynałam wątpić że pojawi się nowy, ale jednak warto było czekać bo wyszło super .! pozdrawiam i bd tak długo czekać ile będzie trzeba :* pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty ... czekam na następny ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham twojego bloga ♥♥♥
    teraz nie kminie trochę sytuacji bo to z Zaynem...
    on to na poważnie czy na żarty zrobił? bo ona raczej na poważnie, ale mniejsza o to ważne jest to co się jej stała?!
    niecierpliwie czekam na następny rozdział i dodaj tym razem szybciej
    WENY!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. 25 komentarzy na pewno nie bd mieć, dlatego że masz za mało obserwatorów i zbyt rzadko dodajesz rozdziały, pomyśl o tym żeby rozdziały dodawać częściej i udostępniać bloga na twetterze
    inni mają tyle wejść i komentarzy bo udostępniają bloga na różnych portalach a oprócz tego każdego z osób zapraszają do czytania i komentowania, wiem bo sama tak robię
    powinnaś zrobić tak jak ci radzę
    a co do twojego opowiadania jest świetne, czekam nn
    i mam nadzieję że tym razem szybko dodasz rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. wyczuwam trochę dramy:ooo aw, pisz następny lamo♥
    podoba mi się wątek z Zaynem, oj podoba!:3
    CZEKAM NA NASTĘPNY Z NIECIERPLIWOŚCIĄ HONEY♥

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny :) - królik

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodko. Widzisz? Przeczytałam. A i ja wiem... Tak, utożsamiłaś się z Alice, łajzo. XD A ja wiem co będzie w następnych, ale nikomu nie powiem. To taka nasza słodka tajemnica. Czekam na nexta, moja ty przyjaciółko, któtra lubi sobie wpaść na słup/znak. XDDDD <3

    OdpowiedzUsuń
  8. KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE! Pisz więcej, jestes w tym bardzo dobra ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisz dalej *.* czytam każdy rozdział i uważam że masz talent! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  11. pisz następny, kurwa czekam niecierpliwie

    OdpowiedzUsuń
  12. Wielbię Masz talent *.*

    Kiedy następny ??

    <3

    <3

    <3

    ~~Niśka

    OdpowiedzUsuń
  13. Bobobobo..Boski rozdział. Co prawda trafiłam na ten blog całkiem przypadkiem, ale nie żałuję :3 Już go obserwuję ;D
    Wątek z Zayn'em podoba mi się *.* Mógłby być taki w każdym rozdziale :P
    Czekam na kolejny rozdział ^.^
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  14. świetne <3 uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetnie piszesz *o*
    W ogóle wspaniały rozdział i mam nadzieję ,że szybko pojawi się kolejny :)
    P.S. zapraszam do skomentowania i przeczytania mojego opowiadania o 1D :) http://ff-1d-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Nominowałam cię do The Versatile Blogger Award :D Więcej informacji na blogu :http://woundsharrystylesandniallhoran.blogspot.com/2013/08/versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam <3
    zapraszam też do siebie na nowy rozdział http://hiheeuih.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. szkoda ze juz nie piszesz ;'(

    OdpowiedzUsuń