Z perspektywy Harrego.
Po moim wyznaniu, All widocznie posmutniała. Przez około 20 minut dopytywała się jak wygląda moja wybranka, jaki ma charakter i zapewniała, że wszystko się ułoży, a jak dobrze pójdzie to, chce być druhną na moim ślubie. Oczywiście nie powiedziałem jej, że wolałbym, żeby odgrywała dużo ważniejszą rolę. Na przykład: kobiety mojego życia, stojącą przy mym boku w pięknej białej sukni i przysięgającą mi wieczną miłość. Ahhh... Gdyby wszystko było takie proste. Gdyby ona tylko pamiętała tamtą noc. Tylko ja mam takie kurewskie szczęście. Hymm... Nie zostaje mi nic tylko zacząć od nowa. Obmyślając mój plan, wstałem z łóżka na którym leżeliśmy. Nie uszło to jednak uwadze Alice.
-Co jest?- zapytała zaciekawiona.
-Nic takiego- odparłem po chwili namysłu.- Nie sądzisz, że powinniśmy zejść już na dół? Sądzę, że lepiej nie trzymać ich dłużej w niepewności...- zachichotałem.
-W niepokoju...? Ale dlaczego?- zdziwiła się A.
Przewróciłem oczami i powiedziałem:
-Albo myślą, ze nadal wymiotujesz, albo sądzą, ze poddałaś się mojemu urokowi i...- odchrząknąłem znacząco- No wiesz... My...?
-Twojemu urokowi...- powtórzyła zamyślona.
All naglę olśniło. Na jej twarz wstąpił rumieniec, a sama wybuchła śmiechem.
-No tak... Ty jesteś Harry Styles. Najseksowniejszy męszczyzna na ziemi. Kto mógł by się tobie oprzeć?- zapytała nadal się śmiejąc.
-No ej... nie mów, że choć odrobinkę ci się nie podobam?- zapytałem spuszczając głowę.
Dziewczyna podeszła bliżej i mnie przytuliła.
-Jak mógłby mi się nie podobać tak wspaniały chłopak jak ty?- wyszeptała.
Na moment stanęło mi serce. Czy ona... A może jednak?
Ujęła moją twarz w swoje delikatne dłonie. Westchnęła cichutko i stanęła na palcach aby móc spojrzeć mi w oczy.
Rozwarłem lekko usta w oczekiwaniu na to co miało się za chwilę wydarzyć. Jednak tego zupełnie się nie spodziewałem.
Przybrała bardzo poważny wyraz twarzy i rzekła:
-Jesteś bardzo przystojnym chłopakiem. Naprawdę. Ale...
-Zawsze jakieś "ale"...- bąknąłem pod nosem.
Zaśmiała się cicho i znów przybrała swoją minę.
-Ale nigdy nie dorównasz Leonardo DiCaprio.- dokończyła.
Wytrzeszczyłem oczy w pełni zdumiony tym co usłyszałem. Dopiero po tym jak Alice cmoknęła mnie w policzek, dotarło do mnie, ze to był żart. Chyba...
Chwyciła mnie za rękę i wybiegła z pokoju ciągnąc mnie ze sobą. Razem zbiegliśmy po schodach i zajęliśmy wolne miejsca na kanapie.
Oczy wszystkich były skierowane w moją stronę.
-Już lepiej?- zapytała Melody, spoglądając znacząco na Alie.
-Tak, jest już okey.- odparłem.
I już po chwili cały salon ogarnęła wesoła atmosfera. Zayn żartował z Liamem, Niall brzdąkał na gitarze, Lou i Mel obściskiwali się na fotelu obok... Tak. Wszystko jest w normie.
Jedynie ja i All siedzieliśmy cicho, wtuleni w siebie nawzajem.
-Wiesz co, Harry?- zapytała po dłuższej chwili.
-Hymm...?- wymruczałem zanurzając twarz w jej pięknych włosach.
-Ja ciebie...- nie zdążyła dokończyć. Przerwał jej dzwoniący telefon. Na dzwonku miała ustawioną kawałek Nirvany- Rape Me.
Spojrzała na mnie przepraszająco.
-Odbierz- zachęciłem ją.- Powiesz mi później.
Kiwnęła głową na znak zgody i wcisnęła zieloną słuchawkę.
-Tak, słucham?
-Alice?- odezwał się męski głos
-Z tej strony.- odparła.
Cały salon zamarł w oczekiwaniu na dalszy ciąg rozmowy. All włączyła głośnik.
Usłyszeliśmy jak męszczyzna odetchnął z ulgą.
-ALICE. ELIZABETH. SMITH!- wydarł się po chwili. -CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ? Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłem! Miałaś zadzwonić od razu jak będziesz na miejscu. A ty co? Nic! Żadnego odzewu. Dzwoniłem do ciebie z milion razy. Myślałem, ze.. No sam nie wiem. Silniki samolotu wybuchły i wszyscy zginęli.. Chociaż to mało prawdopodobne bo usłyszałbym o tym w telewizji.. I co ja... Ahh.. Zobaczysz! Jeszcze będziesz płaciła za mojego psychologa!
-Hej Jackson!- odpowiedziała z uśmiechem All. - Kocie...?
-Co? - ten "niby" Jackson powoli dochodził do siebie.
-A czy ty wiesz, że jesteś na głośniku i wszyscy cie ty słyszą?
Po drugiej stronie zapadła cisza. Dopiero po minucie chłopak ponownie się odezwał.
-Wszyscy, czyli kto?- zapytał cedząc słowa.
-No... Melly, Lou, Zayn, Niall, Liam, Hazz no i ja.- wymieniła
-To dobrze, że słyszą . Niech wiedzą jakiego miałaś wspaniałego przyjaciela zanim zszedł na zawał, bo tak bardzo się o ciebie zamartwiał.
Odetchnąłem z ulgą. Czyli to tylko przyjaciel...
All i Melly zachichotały cicho.
-Też cie kocham Jackson. Co u ciebie?
-Oprócz tego, zastanawiałem się czy jeszcze żyjesz, przez jakieś trzy dni, to zerwałem z Lucasem.- oznajmił.
Hym... Czyli Alie ma przyjaciela geja... Ciekawe...
-O kurcze. Tak mi przykro. Tak ładnie razem wyglądaliście. Co się stało?- A. wyraźnie zmartwiała.
-Nic. Po prostu stwierdziłem, że czas zerwać wszystkie wiadomości zanim wyjadę.
-Zanim wyjedziesz?! Ale gdzie? I dlaczego?- dopytywała.
-Ups! To miała być niespodzianka, ale...
-Ale co?
-Stęskniłem się za tobą. a moi rodzice, jak wiesz, nie sprzedali naszego starego domu. Tak więc... LECĘ DO CIEBIE!- ostatnie zdanie wypowiedział tak radosnym tonem, że aż ciężko było się nie uśmiechnąć.
-Ale co? Jak to? Kiedy?- dziewczyna wyrzucała z siebie słowa z zawrotną prędkością.
-Odpowiadając po kolei- Jackson zaśmiał się cicho.- Ale nic. Normalnie. Iiii... Czekam właśnie na odprawę samolotu.
-Cholera, Jackson! Wiesz, ze nie lubię niespodzianek. Za ile masz odlot?- All chodziła już po pokoju w te i spowrotem.
-Za 25 minut. W Londynie będę za jakieś 2-3 godziny.Przyjedziesz po mnie.
-Dobrze. Wypatruj czarnego Jeepa. Ale miej ze sobą jakiś lód czy coś.- doradziła mu.
Wszyscy spojrzeliśmy na nią zdziwieni. Po co komu lód na lotnisku?
-Ale po co Ci lód?- zapytał zdziwiony?
-Mi? Nie... Będzie potrzebny tobie. Jak już z tobą skończę.
-To nie cieszysz się, ze będziemy mieszkali (przynajmniej) w tym samym kraju?- nie mogłem zobaczyć jego miny, ale założę się, że przypominała minę zbitego szczeniaka.
-Jasne, ze się cieszę.- powiedziała szybko.- Tylko takie rzeczy ustala się wcześniej. Ohh... Przepraszam. Przylatuj, przylatuj... Pomogę ci się urządzić - wszyscy spojrzeliśmy na nią znacząco. All zarumieniła się i poprawiła. - Znaczy się, pomożemy.
-Dziękuję. Ale teraz muszę już kończyć. Za chwilę mam odprawę. Niedługo się zobaczymy. Papapa.
-No dobrze. Ale przywieziesz mi orzeszki, okey?
-No jasne. Tradycji stanie się za dość.- zaśmiał się chłopak.
-Racja. To papa. Kocham cie.
-Ja ciebie też. Pa- Jackson się rozłączył.
W salonie znowu zapanował gwar.Wszyscy dopytywali się o jej przyjaciela. O wygląd, charakter, gdzie mieszka i czemu mówił po angielsku. All na każde pytanie starała się odpowiedzieć jak najdokładniej.
-Hym... Jackson jest wysokim szatynem o pięknym uśmiechu i doskonałym poczuciu humoru. Jest najwspanialszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek poznałam- tu poczułem się nieco urażony- Jest wyrozumiały, szczodry... Zawsze potrafi doradzić i pocieszyć. Jackson od urodzenia mieszkał w Londynie, ale w wieku dwunastu lat przeprowadził się z rodzicami do polski. Dlatego mówił po angielsku. Oczywiście doskonale włada polskim jak i angielskim, ale woli rozmawiać ze mną swoim ojczystym językiem, bo i tak wie, że go zrozumiem. Jego ojciec zarządza wielką korporacją, więc wiedzie im się dobrze. Z Jack'iem znamy się już od dwóch lat. To znaczy znałam go już wcześniej, ale zaprzyjaźniliśmy się dopiero wtedy.- kończąc swój monolog uśmiechnęła się promiennie. Po chwili zwiesiła głowę i odchrząknęła cicho.
-Także...Mogłabym pożyczyć od was samochód?
-Jasne.- wyrwał się Li.
-Oczywiście.- zawtórował mu Niall.
-Pod jednym warunkiem- wtrąciłem sie.
I znów wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę.
-Nie pojedziesz sama.- zadecydowałem.
Alice zrobiła zdziwioną minę.
-A z kim?
-Ze mną- posłałem jej jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów.
Zmierzyła mnie wzrokiem, a następnie niepewnie przytuliła i powiedziała.
-Umowa stoi. To ja idę się ubrać.- i wybiegła z pokoju.
Zachichotałem pod nosem i prędko poszedłem w jej ślady.
All zamknęła się w swojej "komnacie", a ja poszedłem do tej na przeciwko jej. Mojego pokoju.
Najpierw wszedłem pod prysznic. Gdy skończyłem się myć, wyciągnąłem z szafy koszulkę z napisem "Hipsta Please", szare szorty i czarne krótkie conversy i szarą czapkę Carhartt. Spryskałem się jeszcze moimi perfumami (ulubionym zapachem All) i wyszedłem z sypialni.
Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy po drugiej stronie korytarza ujrzałem Alice dokładnie ubraną tak jak ja. Jej wersja różniła się tylko tym, że zamiast szarych szortów miała na sobie ciemne ćwiekowane krótkie spodenki. Na mój widok dziewczyna przystanęła.Nie pewnie podniosła rękę do góry. Zrobiłem to samo. Potem powoli podrapała się po głowie, co także powtórzyłem. W tym samym momencie postanowiliśmy zrobić pozę a'la Elvis.
-Hey baby... I'm Presley. Elvis Presley.- powiedzieliśmy jednocześnie.
Obydwoje wybuchliśmy głośnym śmiechem. Stara sztuczka ,a tak cieszy.
-Nie źle wyglądasz.- przyznałem, z trudem łapiąc oddech.
-Za to do ciebie, ten zestaw zupełnie nie pasuje.- wyznała All.
Zrobiłem minkę zbitego psiaka.
-Jak to nie?- zapytałem trzepocząc rzęsami.
-Żartowałam. Wyglądasz bosko.- zaśmiała się gładząc moje loki.
Nie... Tak nie może dłużej być...
Zadziałałem pod wpływem impulsu. Chwyciłem ją za nadgarstek, zmuszając, by spojrzała mi w oczy. W jej własnych dojrzałem błysk zaciekawienia.
Przesunąłem ją tak, aby plecami stykała się ze ścianą. Puściłem jej dłoń, ale tylko po to, aby pogładzić ja po policzku. Druga zaś spoczęła na jej talii.
-Harry...?- nie pozwoliłem jej dokończyć. Wszedłem jej w słowo.
-Kocham cie.- wyszeptałem.- All.. Tak bardzo cie kocham... Jesteś całym moim światem. Ucieczką od szarej rzeczywistości. Zrozumiesz to w końcu?- zapytałem cicho. Po policzkach ciekła mi jakaś słonawa ciecz. Nie wytarłem jej. Pozwoliłem aby spływała dalej.- Tylko ty się dla mnie liczysz. Tylko ty...- cały czas starałem patrzeć jej się prosto w oczy. Widziałem jak powoli zachodzą łzami, a uśmiech zamienił się w lekki grymas.
-Harry...- wyszeptała równie cicho, jak wcześniej ja.
Wpiłem się w jej usta, przerywając wypowiedź. Całowałem ją delikatnie, czule. Nie broniła się. Po chwili odwzajemniła pocałunek.
Pracowaliśmy jak dobrze naoliwiona maszyna. Jakbyśmy czekali na siebie całe życie.
Nasze pocałunki stawały się coraz śmielsze. Alice wplotła swoją dłoń w moje włosy. Jej druga ręka błądziła po moim torsie.
Nie pozostałem jej dłużny. Podsadziłem ja tak, ze teraz jej nogi opierały się na moich biodrach, a plecami nadal stykała się ze ścianą. Alie trzymała się kurczowo mych ramion. Każde z nas chciało stanowić jedność z drugim. Trwaliśmy w takim stanie do puki nasze oddechy nie zaczęły się urywać.
Postawiłem ją delikatnie na ziemię, nadal trzymając jej piękną twarz w swoich dłoniach. Jej policzki były zarumienione, a oczy spoglądały na mnie ufnie.
-Poszłabym za tobą nawet na koniec świata. Nawet i dalej. Ale...
-Mam dość tych ale. Alice... Kocham cie. Tak najprościej na świecie. Proszę cie tylko o jedno. Żebyś kochała mnie równie mocno jak ja ciebie.
Między nami zapadła cisza. Słyszeliśmy tylko śmiechy i rozmowy z dołu. All osunęła się po ścianie i zakryła twarz. Usiadłem obok niej i czekałem.
-Żeby wszystko było takie łatwe...- westchnęła po chwili.
Pokręciłem głową.
-Życie nie jest łatwe. I nie o to w tym chodzi. Życie jest po to, abyś mogła docenić to co naprawdę jest dla ciebie ważne, a co możesz zostawić za sobą.- wymruczałem jej do ucha.
-A dla ciebie...? Co tak naprawdę się dla ciebie liczy...?- próbowałem doszukać się w jej głosie nutki ironii, lecz nic takiego nie znalazłem. Odpowiedziałem więc:
-Tylko ty.
I znów ta głucha cisza.
-Harry... Chciałabym... Naprawdę...Ale dla mnie... Ja... Proszę. Daj mi czas- wychrypiała troszeczkę zniekształconym od emocji głosem.
-Dostaniesz go tyle, ile będziesz chciała. Tyle, ile ci potrzeba. A ja... Je będę na ciebie czekał. Zawsze i wszędzie. Bo dla mnie liczysz się tylko ty. A najbardziej na świecie pragnę twojego szczęścia.- pocałowałem ją w czoło.
-Dziękuję ci. Dziękuję, ze rozumiesz.- odparła uśmiechając się nie śmiało.
-Za miłość się nie dziękuje.
Posłałem jej najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać.
______________________________________________________
No hej kociaki. To znów ja. Przepraszam za... ojj, długą przerwę. Za bardzo zaniedbałam tego bloga. Ale wiecie... sprawy rodzinne, szkoła, zakaz na pisanie. Ale teraz postaram się bardziej regularnie dodawać wpisy. Bardzo dziękuję Wam, że jesteście, czytacie i komentujecie. Naprawdę. Ale mam do Was małą prośbę. Proszę, jak tylko możecie, polecajcie tego bloga. Komentujcie jeszcze więcej. To wiele dla mnie znaczy. Bardzo lubię czytać szczere opinie na temat mojej pracy. To mnie bardzo motywuje.
Tak więc, czytajcie, komentujcie, polecajcie, obserwujcie.. A ja będę się dla Was starać ;)
Love You All,
Alexx. <3
Ps Niedawno wróciłam z wycieczki z Londynu. Było przecudownie ^^
Było przecudownie, ale nie kupiłaś mi kartonowego Harrego, łajzo -.-'
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale już czytałam. XD
<3
Super <333
OdpowiedzUsuńTeż prowadze bloga, dopiero zaczynam...
Wejdziesz i skomentjesz ? ;)
http://onedirectionstory669.blogspot.com/
Jasne, dziękuję ;)
UsuńBoski rozdział, tak jak całe opowiadanie :3.
OdpowiedzUsuńOd dziś czekam na następne ;D
A tak w ogóle to jest trochę za słodko, nie wiem jak innym ale dla mnie to tak delikatnie jest za słodko. Podoba mi się to ale jednak wiadomo to bardziej nie realne. Dobra koniec tego pier*olenia, rozdział zajebisty, dziękuję xD.
To tyle ode mnie, życzę weny i czekam na nexta.
świetny rozdział! Zapraszam do mnie http://keepcalmandloveonedirection69nm.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAWWW! Boże, jak słodko! *-* Ja chcę kolejnyyy!:* A jak Pucia czegoś chcę, Pucia musi to dostać!:D:*
OdpowiedzUsuńSuper zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńSuper ;D
OdpowiedzUsuńfajne na prawdę =)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam całego bloga :) jest super. KURWA PISZ NASTĘPNY ROZDZIAŁ, BO JAK NIE TO CIĘ ZNAJDĘ I CI DOPIERDOLĘ XDD ale serio czekam z niecierpliwością na następny.
OdpowiedzUsuńProszę cię nie każ mi dłużej czekać i dodaj następny rozdział