sobota, 29 grudnia 2012

Uwaga!!

Hej Koty!! Słuchajcie, mam do Was sprawę.. Bardzo dziękuję Wam, za to, że czytacie mojego bloga i mam tak duuużo wejść. A w szczególności w tym miesiącu :) Ale.. Mam prośbę. Jeżeli już czytacie jakiś rozdział, to proszę Was- komentujcie. Dla Was to nie tak niewiele, ale dla mnie BARDZO DUŻO. Czytam WSZYSTKIE napisane przez Was komentarze i za każdym razem gdy napiszecie coś miłego, serce mi się raduje. Liczę na szczere opinie. Nawet jeśli one nie mają być przyjemne, to i tak wolałabym wiedzieć co o tym wszystkim myślicie.  Mam nadzieję, że się trochę uaktywnicie. A więc..
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3

i tyle na temat :)

                                                                                                             Alex Smith

czwartek, 27 grudnia 2012

Rosdział 6

Z perspektywy Melody

  Wszystkich zaskoczyła historia Alie. Ale jeszcze bardziej jej relacje z Harrym. Później będzie musiała mi wszystko opowiedzieć...
-Ma ktoś może zapalniczkę lub zapałki?- odeszła od Hazzy i zwróciła się do ogółu.
-To ty palisz?- odpowiedział pytaniem na pytanie Liam.
A. uśmiechnęła się tylko łobuzersko i wzruszyła ramionami. Moja przyjaciółka zaczęła palić około rok temu. Próbowałam ją namówić, aby rzuciła, ale ją trudna przekonać.. No cóż. Jej wybór.
-Oooo.. Jak miło. Będę miał z kim dzielić swój nałóg.- zażartował Zayn.
-Czyli nie jestem sama. -zaśmiała się brunetka.- Idziemy przed dom?- zapytała.
-Jasne.- odparł Malik podnosząc się z kanapy.
Alice poszła w stronę drzwi, a chłopak szedł tuż  za nią. Po chwili oboje zniknęli w korytarzu.
-Wow- Louis wyglądał na zaskoczonego.
-No to nie źle.- stwierdził Niall.
-Wiele przeżyła.. Czyli byliście ze sobą blisko?- zapytał się Loczka Liam.
-Bardzo.- odparł Hazz.- Ale wszystko się posypało. Mam nadzieję, że uda mi się to naprawić...
-My ci pomożemy.- pocieszył chłopaka Lou.
On jest taki słodki... Kochany. Ale nie mam u niego szans. Nigdy mu nie powiem, że coś do niego czuję. Nie zasmakuję jego ust.. Dlaczego ja? Dlaczego akurat Lou...?
Z zamyśleń wyrwał mnie Niall:
-Chcesz się morze czegoś napić?- zapytał.
-Herbaty miętowej, jeżeli to nie problem.
-Jasne. Już się robi.
Powiedziawszy to, blondyn poszedł do kuchni. Li i Harreh poszli na górę (pewnie pogadać), a Louis razem z nimi. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Wstałam z podłogi i usiadłam na fotelu na którym przed chwilą siedziała Alie. Nałożyłam słuchawki na uszy i puściłam piosenkę zespołu Coldplay- Viva La Vida. Jest jedną z moich ulubionych. Zamknęłam oczy i skupiłam się na tekscie.
Next the walls were closed on me, And I discovered that my castles stand, Upon pillars of salt and pillars of sand.
Gdy otworzyłam je ponownie, spostrzegłam, że przede mną siedzi Louis.
-Ładnie śpiewasz.-przyznał
Czy ja naprawdę śpiewałam? I jak długo on tu siedzi? Momentalnie oblałam się rumieńcem.
-Czy... Czy ja naprawdę śpiewałam?- zapytałam się go z lekkim niepokojem. Zawsze lubiłam śpiewać, ale myślałam, że nie mam do tego talentu.
-Tak. I to świetnie.- uśmiechnął się do mnie.
Zakryłam twarz dłońmi. Głupia, głupia, głupia... Trzeba było nie puszczać tej piosenki. Przecież wiem, że w każdej chwili mógł mnie ktoś usłyszeć.. Uhhhh....
-Nie bądź taka wstydliwa. Masz talent- podszedł do mnie i obioł ramieniem. Moje serce znacznie przyśpieszyło. Jedyne co zdołałam wyszeptać, to ciche:
-Dziękuję.
-Nie ma za co.. Naprawdę.-mówiąc to, spojrzał mi głęboko w oczy.
Nasze twarze dzieliły milimetry. Chłopak delikatnie ujął mój podbródek  i wyszeptał cicho:
-Muszę ci coś powiedzieć. Trzy lata temu, kiedy cię poznałem... Ja...
-Tak?
-Dobra. Powiem to prosto z mostu. Kocham cie. Kocham gdy się uśmiechasz. Gdy, jak się denerwujesz bawisz się włosami. Jak zalewasz się rumieńcem, gdy ktoś cie skomplementuje. Jak zatracasz się w muzyce... Po prostu. Kocham cie.
Zatkało mnie. Jego wyznanie...  Nie spodziewałam się tego. On... On mnie kocha... Naprawdę mnie kocha. A ja myślałam...
-Louis. Ja...- nie dokończyłam.Przerwał mi pocałunkiem.
Poczułam się, jakbyśmy się unosili. Jego usta... Ciepłe i słodkie. Smakują truskawkami- zanotowałam sobie w myślach.
Louis całował mnie delikatnie. Subtelnie. Każdy jego pocałunek był taki nie winny. Jakby bał się, że zaraz zniknę. Nikt nigdy mnie tak nie całował.
-Melly. To twoja her...- usłyszałam głos Nialla.
Odskoczyłam od Louisa jak oparzona. On natomiast zmierzył mojego kuzyna wzrokiem.
-Oh.. Ja chyba... Nie... Hym.. To twoja herbata. -wytłumaczył się. Podał mi kubek i usiadł na kanapie.
-Ooo...Ymm..Dziękuję.-odparłam. Byłam trochę zirytowana tym, że mój kuzyn widział jak całuję się z jego przyjacielem.
-Ymm... Ja ..Pójdę do swojego pokoju. Wiecie, muszę się rozpakować...
-Ale Melody..- zaczął Boo Bear.
Ale ja już go nie słyszałam. Wbiegłam na górę po schodach i wpadłam do pokoju. Odstawiłam kubek na szafkę nocną i padłam na łóżko. Zakryłam twarz poduszką.
-NIALL!!!- usłyszałam huk Louisa.
Żeby nie myśleć o tym wszystkim, znowu założyłam słuchawki i tym razem puściłam piosenkę Menchesteru- Lubię twoje włosy.
"...Kiedy walczysz o zwierzęta... Że masz dziary w dziwnych miejscach... Że się kochasz przy Beatlesach..."
Ohh... Jestem taka zmęczona.
Zakryłam się kołdrą po same uszy. Po jakiejś chwili zasnęłam...

PUK, PUK, PUK...
Hym? Co? Ktoś puka? Która godzina...?
Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Po chwili z za nich wychyliła się farbowana blond głowa. Niall.
-Melody...
-Mmm..-wymruczałam.- Czego chcesz?
-Wiesz... Jest już 16. Zaraz będzie obiad. Zejdziesz?
-Może.- odburknęłam.
-Okey. Jak będziesz chciała, to wiesz... jestem do twojej dyspozycji.- powiedziawszy to, odwrócił się i już chciał wyjść, gdy...
-Niall?
-Tak?- przystanął.
-Właściwie.. Porozmawiamy?- zapytałam.
-Jasne.- uśmiechnął się i usiadł na brzegu łóżka. Ja wygramoliłam się spod kołdry. i usiadłam obok niego.
-A więc... Nie wiem co o tym myśleć.- zaczęłam.- Bo wiesz.. On jest.. On mi..- nie mogłam dokończyć.
Nigdy się tak nikomu nie zwierzałam. A w szczególności mojemu starszemu kuzynowi.
-Podoba ci się Louis.- zgadł.
-Od pierwszej chwili gdy go zobaczyłam. Wtedy. Trzy lata temu. Tutaj. W Londynie.- spuściłam wzrok.
-Wiem.-odparł chłopak.
-Wiesz? Ale jak to?
-Normalnie. Wiem. Melody.. Myślisz, że tego nie widać? Was naprawdę ciągnie ku sobie.- powiedział to tak, jakby to było takie oczywiste. A nie było.
-Taaa.. Myhym. Jasne. Tyle, ze wiesz.. To jest coś więcej, niż tylko zauroczenie. Ja go kocham.- ostatnie zdanie wyszeptałam tak cicho, że chyba mnie nie usłyszał.
-Słucham? Co powiedziałaś?
-Że go kocham.- powiedziałam nieco głośniej.
-Że co? Powtórz proszę...- przekomarzał się ze mną.
-Ty serio myślisz, ze wydrę się na ciebie i powiem, ze go kocham? Co to ,to nie. Mógłby jeszcze to usłyszeć.
-I co w tym złego? W końcu dowie się co do niego czujesz.
-To nie takie proste. Ja nie wiem co on do mnie czuje. W prawdzie powiedział, że mnie kocha. Ale nie wiem czy nie żartował.
-Nie, nie żartował.
-A ty skąd to wiesz?
-Mely. ON CIĘ KOCHA. Przeliterować ci to, żebyś w końcu zrozumiała? Od kąt cię poznał, nic tylko o tobie mówi. A poza tym sam mi to powiedział.
-Naprawdę?- czy ja dobrze słyszę?
-Tak. Uwierz w siebie. I powiedz mu co czujesz, kiedy będziesz gotowa. Zobaczysz. Będziecie szczęśliwą parą.Tylko nie spierdol tego.- powiedział to tak poważnie, że aż wybuchłam śmiechem.
-No co się śmiejesz?- zapytał.- Czy to takie zabawne?! Skoro ja cie tak śmieszę, to jeszcze bardziej rozśmieszy cie to!!!- przewalił mnie i zaczął gilgotać.
-Nia-all! Przestań!!! Nia-all!- ledwo wysapałam przez śmiech.
-No co? No co? Teraz to takie śmieszne?- Niall śmiał się równie głośno jak ja.
Bawiliśmy się tak przez jakieś dwadzieścia minut. Skończyło się na tym, że zaczęły ze śmiechu boleć nas brzuchy. Gdy już się trochę uspokoiliśmy, usiadłam na podłodze, a blondyn koło mnie.
-Dziękuję.
-Za co?- zapytał zdziwiony.
-Za wszystko.- mówiąc to, przysunęłam się do niego i przytuliłam mocno. On odwzajemnił mój uścisk i powiedział:
-Kocham cie Mel. I zawsze będę.
-Ja ciebie też Niall. Ja ciebie też...
~~~~~~~~~~~~~~~~

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 5

Z perspektywy Harrego

-Już tu są.- wrzeszczał z kuchni Louis.
    Siedział w niej od jakiś 20 minut. Chyba to właśnie on denerwował się najbardziej z nas wszystkich. A to dla tego, że nie może doczekać się, kiedy znów zobaczy Melly. Trzy lata temu, gdy z chłopakami dopiero rozkręcaliśmy się w branży muzycznej, Melody pierwszy raz przyleciała do Londynu. Niall chciał nam ją wtedy przedstawić. Gdy Louis zobaczył dziewczynę, od razu się w niej zakochał. Od tamtej pory cały czas nam o niej opowiada. To zaczyna się robić wkurzające. No, ale cóż na to poradzić? Zakochał się. I tyle.
-Wiemy Lou!!- odkrzyknął mu Liam.
Nagle usłyszałem szczęk przekręcanej gałki. Chłopaki najwidoczniej też, bo podobnie tak jak ja, doskoczyli do drzwi.
Przepychaliśmy się, bo każdy chciał przywitać się z gośćmi.
Wtem drzwi  się otworzyły, a naszym oczom ukazał się Niall z paroma dużymi torbami. No pięknie... Już zdążyły zrobić sobie z niego tragarza. Mi to zajęło jakieś dwa tygodnie xD
Tuż za nim  do domu weszła Melody. Podbiegłem do niej jak najprędzej. Heh... To ja pierwszy się z nią przywitam. Oburzony Lou szturchnął mnie łokciem. Gdy się do niego odwróciłem, powiedział bezgłośnie:
"I tak jest moja"
Ja, podejmując "zabawę" odpowiedziałem:
"Chciałbyś" i wyszczerzyłem zęby w cwanym uśmiechu.
Szczerze mówiąc, Mell nie jest w moim typie. Fakt. Była ładna i mądra, ale i tak preferuję brunetki. A z Louisem chciałem się tylko podroczyć. Gdy się złości, tak słodko się czerwieni..
-Witaj Melody- uściskałem dziewczynę- Miło mi cię znowu widzieć.- mówiąc to, posłałem jej jeden z moich najszczerszych uśmiechów.
-Mi także miło, że znów cię widzę Harry- odpowiedziawszy, dziewczyna odwzajemniłam mój uśmiech.
   Gdy odszedłem na bok, by zrobić miejsce reszcie, moje spojrzenie powędrowało ku drzwiom.
Stała w nich śliczna brunetka. Wydaje mi się, że z kądś ją znam...
Dziewczyna zaczęła płakać. I właśnie w tedy ją rozpoznałem. Ale jak to...? Czy ja śnię? Czy to naprawdę ona? Tysiące pytań wlatywało mi do głowy..
-Harry?- wyszeptała, wypuszczając z rąk swoją gitarę. Ta, uderzyła z głuchym łoskotem na  dywan.
Chciałbym ją móc przytulić. Pocieszyć. Otrzeć łzy. Ale boje się, że gdy ją tylko dotknę... BA!! Jak tylko się poruszę ona zniknie, a to okaże się być tylko snem.
-Alice? -zdołałem tylko niezdarnie wyszeptać.
A Alie pokiwała głową.
I w tedy puściły wszystkie tamy.
Podbiegłem do niej i wziąłem ją w ramiona, a ona rozszlochała się na dobre. Oczy mi się zaszkliły. Tak bardzo za nią tęskniłem.
-Już wszystko dobrze... Jestem tu... I nie zamierzam odejść... Tak bardzo tęskniłem..-szeptałem jej do ucha, gładząc przy tym jej piękne kasztanowe włosy.
-Ale odszedłeś- wypomniała- odszedłeś i zostawiłeś mnie samą. Wtedy gdy cię najbardziej potrzebowałam.- W tym momencie wyciągnęła do mnie rękę i odsłoniła ją podciągając rękaw swetra.
Blizny. Białe blizny "zdobiły" jej rękę. Było ich dużo... Czyli cięła się. Robiła to ,a obiecała mi, że już więcej tego nie zrobi. Ale może to przeze mnie? Może to moja wina? Nic już nie ma sensu...
-To nie tak jak myślisz. Nie chciałem cię opuścić. Wracałem do ciebie, dzwoniłem. A ty nie odbierałaś. Sąsiedzi mówili mi, że nie mieszkasz już w swoim domu.- każde słowo sprawiało mi ból. Przytuliłem ją mocniej, a ona wtuliła się w moje ramię.
-Chwila moment...- przerwał nam Niall. Był widocznie zdezorientowany tą całą sytuacją.- To wy się znacie?
-Znamy się. I to dobrze.- od powiedziałem blondynowi, dalej tuląc do siebie Alice.- All jest moją najlepszą przyjaciółką. Znamy się praktycznie od zawsze.
-To jakim cudem nigdy o niej nie słyszeliśmy?- wtrącił się Zayn.
-To trochę skomplikowane...-powiedziałem nieco zmieszany. Bo niby jak miałbym to wszystko wytłumaczyć?
-Mamy czas.- Liam jak zwykle trzymał rękę na pulsie. -Zaprowadzimy dziewczyny do pokoi, aby mogły się rozpakować, a potem wszystko nam opowiecie.- Li uśmiechnął się zachęcająco.
Zerknąłem nieśmiało na dziewczynę. Ona w odpowiedzi pokiwała tylko głową.
-A więc idźcie za mną.- zaproponował Louis.- Pomogę wam wziąć walizki i zaprowadzę do pokoi.
-Nie ma sprawy.- odparła Melly. Podeszła do A. aby prawdopodobnie wziąć ją za rękę. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i zrobiła nie pewnie krok w stronę swojej przyjaciółki.
Ta kiwnęła głową i złapała ją za rękę, dodając otuchy.
    Gdy dziewczyny poszły na górę za Louisem, ja poszedłem do  kuchni i wyciągnąłem z lodówki, butelkę wody, Łyk chłodnego napoju zwilżył mi suche gardło. I choć woda umorzyła pragnienie, to nie przyniosła ukojenia moim nerwom. Tyle wrażeń. Tysiące myśli krążyło mi po głowie.
Widząc moją minę Liam podszedł do mnie i złapał za ramię.
-Ciężko ci?- zapytał
-Trochę.- przyznałem.- Nie wieżę,że to się dzieje na prawdę.
-Wiem jak się czujesz. Ale nie martw się. Wszystko się ułoży. I nie mówię tego, aby cię tylko chwilowo pocieszyć.Mówię tak, bo znam to z własnego doświadczenia.
-Dzięki chłopie.- odpowiedziałem mu trochę bez przekonania. Choć Li umiał pocieszyć, a jego rady zwykle się sprawdzały, tym razem nie za bardzo wierzyłem, że wszystko się ułoży.
Bo niby jak miałem powiedzieć Alie, że jest kobietom mojego życia? Że nigdy nikogo tak bardzo nie kochałem tak jak jej? Że tęskniłem i rozmyślałem o niej w każdej wolnej chwili? Że żyję tylko dla niej? No jak?
    Wyszedłem z pomieszczenia zostawiając go tam samego. Skierowałem się w kierunku kanapy, na której siedzieli Niall, Zayn i Louis. Usiadłem w samym rogu i przeczesałem ręką włosy. Wszyscy milczeli. Pewnie nie wiedzą jak rozpocząć rozmowę. Po chwili do pokoju wszedł Liam z szklanką soku pomarańczowego. Ponieważ na kanapie nie było już miejsca, usiadł na jednej z puf. Chwilę po nim, na dół zeszły dziewczyny.
Melody jak zwykle była w dobrym humorze. Czego niestety nie można było powiedzieć o Alie. Była blada, a oczy miała zapuchnięte od płaczu. Usiadła na fotelu i podkurczyła bod siebie nogi. Melody usiadła na podłodze i oparła się o podnóżek.
-A więc... Jak długo się znacie?- zaczął Nialler.
-Poznaliśmy się...- rozpoczęliśmy jednocześnie.
Na twarzy brunetki pojawił się uśmiech.
-Ty zacznij.- zwróciła się do mnie.
-Może bedzie lepiej, jak ty im to opowiesz?- zaproponowałem nie śmiało.
-Dobrze.- zgodziła się- Więc... Nawet nie pamiętam kiedy poznałam Harrego. Z tego co wiem, nasze rodziny przyjaźniły się od dawna. Znaliśmy się od urodzenia. Razem dorastaliśmy. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Zabolało mnie jej ostatnie zdanie. Dlaczego BYLIŚMY??
-A już nie jesteśmy?
-Tego nie wiem...- przyznałą.
Zrobiło mi się strasznie przykro. Kiedyś byliśmy dla siebie wszystkim. A teraz? Dziewczyna którą kocham, nawet nie wie czy jesteśmy przyjaciółmi.
Widząc, że zrobiło się trochę nie zręcznie, Zayn zadał drugie pytanie:
- Jak to się stało, że przestaliście utrzymywać ze sobą kontakt?
-Szczerze mówiąc... to nie wiem. Też chciałbym się tego dowiedzieć.- tym razem to ja odpowiedziałem na pytanie.- Pewnego dnia po prostu wszystko zniknęło.  Straciłem z nią wszelki kontakt. Wyprowadziła się. Nie odbierała telefonu...
-A nie pomyślałeś, że mogło się coś stać?- dziewczyna zaczęła się unosić- Coś takiego, co zmieniło moje życie? Co?
-Alice. Zrozum mnie. Robiłem wszystko żeby się z tobą skontaktować. Naprawdę. Nawet poobjeżdżałem większość szpitali. Ale ciebie nie było. Jakbyś nie istniała.- wytłumaczyłem jej. Wstałem z kanapy i stanąłem nad nią.
-I tak się w tedy czułam. Nie widoczna dla nikogo.- powiedziawszy to, zaczęła płakać.
Przykucnąłem przy niej i złapałem za rękę. Nie zważałem na to, iż reszta nam się przyglądała. W tej chwili dla mnie liczyła się tylko ona.
-Proszę... Wytłumacz mi. Chciałbym cię wysłuchać. Zrozumieć... Proszę.
Ale odsłoniła twarz i spojrzała na mnie nie pewnie. W jej oczach ujrzałem smutek i ból. Ścisnąłem ją mocniej za rękę. Otarła łzy i rozpoczęła:
-Zdarzyło się to dokładnie dwa lata temu...- mówiąc to, patrzała się w przestrzeń, jakby chciała sobie coś przypomnieć.- Wracałam wtedy ze szkoły. Gdy szłam w stronę przystanku autobusowego, podjechali po mnie rodzice i powiedzieli, że nie muszę jechać autobusie, Że pojedziemy razem. Z tego co pamiętam, z ich rozmowy wynikało, że skończyli wcześniej pracę i ,że zamierzają zabrać mnie do restauracji, aby świętować jakiś awans mojego taty.- machnęła ręką, jakby chciała odgonić jakiś mało istotny szczegół. -W drodze do domu opowiadałam im o szkole, ocenach... I o tym, że...- zawiesiła się. Wyglądała tak, jakby zastanawiała się, czy nam coś powiedzieć. W końcu pokręciła głową i dokończyła-  W każdym razie... W pewnym momencie naszej rozmowy ciężarówka jadąca  z nad przeciwka wpadła w poślizg...- Przymknęła oczy i zaśmiała się gorzko- Uderzyła w nas. Moi rodzice zmarli na miejscu. Nie dało im się pomóc... Ja w wyniku obrażeń i sporej utraty krwi, zemdlałam. Obudziłam się dopiero w szpitalu. Po dwóch tygodniach. A wicie co w tym wszystkim jest najzabawniejsze? To, że ciężarówka, która w nas wjechała należała do firmy CocaCola Company. Do firmy, która produkuje mój ulubiony napój. Do tej pory przysyłają mi co miesiąc skrzynkę Coli. W ramach przeprosin. Ale to i tak nie przywróci mi rodziny...
   Wszyscy patrzeliśmy się na nią zszokowani. Nie przypuszczałem. że tak się to wszystko potoczyło. Myślałem, że się tylko przeprowadziła i nie chciała już się ze mną przyjaźnić. Myślałem, że to przeze mnie. A tu coś takiego...-Wolałabym abym to ja zginęła zamiast nich...
-Nawet tak nie myśl!- zawołałem- Widocznie tak już musiało być. Nic już na to nie poradzimy. To nie twoja wina, że ciężarówka wjechała akurat w was.
Dziewczyna spojrzała na mnie spod łba. Co ja takiego powiedziałem?
-Łatwo ci mówić Harry... Nie wiesz jak to jest nie mieć nikogo.W jednej chwili straciłam wszystko. Dom... Rodzinę.. Przyjaciół.- przy ostatnim słowie spojrzała na mnie znacząco.- Życie. Nie miałam już siły. Chciałam, żeby podali mi tym zasranym szpitalu jakieś tabletki od których bym umarła. Nie miałam dla kogo żyć. Byłam małą, opuszczoną, nie kochaną nastolatką.- spuściła wzrok i wyciągnęła przed siebie ręce.- Myślisz, że dla czego zaczęłam się ciąć?- wyszeptała najciszej jak potrafiła- miałam zbyt wiele na kłopotów głowie. Nie mogłem sobie z nimi poradzić. Ale nagle w moim życiu pojawiła się Melody. Pomogła mi się podnieść. Jej rodzice mnie adoptowali. Wszystko wracało do normy.- spojrzała na Mel i uśmiechnęła się. Blondynka odwzajemniła ten drobny gest.- Ale jednak nic nie załata tej ogromnej, czarnej dziury w moim sercu. Po stracie.
Gdy dziewczyna wstała z fotela, podszedłem do niej po prostu przytuliłem. Ona wtuliła się w moje ramię i wyszeptała mi do ucha:
-Tak bardzo chciałabym ci móc jeszcze raz zaufać...
-To zrób to. Zaufaj. Jak dawniej...
-Spróbuję.
-Obiecaj mi to. Proszę...- chciałem być pewny, że chociaż się postara.
Zawahała się, ale po chwili kiwnęła głową.
-Dziękuję-  odpowiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy.