niedziela, 7 października 2012

Rozdział 2

Z perspektywy Alice

   4:30. Płaczę już od godziny. Powinnam się położyć.
Jest godzina czwarta trzydzieści, a ja nie śpię. Znowu. Zresztą, tak jak codziennie. Na szczęście dzisiaj jest piątek. Odeśpię te noc. Może uda mi się jeszcze zasnąć?
Położyłam się znów na łóżko, przykryłam się kołdrą, i zwinęłam w kulkę. Zawsze kładę się w takiej pozycji, gdy śni mi się jakiś zły sen. A ostatnio zdarza mi się to dość często. Gdy tak sobie leżałam , zaczęłam rozmyślać o Londynie. O tak. To mnie zawsze uspokajało. Kocham to uczucie, gdy wpadam w głęboką toń marzeń. I chociaż są to mało realne marzenia, to i tak lubię sobie powyobrarzać chwilę spędzone w tym urokliwym mieście. Nawet nie wiem, kiedy podczas tej mojej wycieczki, po prostu zasnęłam.

Tup, tup, tup...
Co? Co to? Która to godzina? Pewnie ciocia idzie do pracy... Chociaż chwila... Dzisiaj jest piątek.. Czyli ciocia ma wolne. A wujek, tak jak Melody nie jest rannym ptaszkiem. Coś tu nie gra...
Zeskoczyłam z łóżka i wzięłam do ręki moją rakietę do tenisa. Cichutko, na palcach podeszłam do klamki, aby za nią pociągnąć.
JEBUT!!!
-Aaaa... Mój nos! Idioto! Mój nos!-krzyczałam, siedząc na podłodze. Czułam okropny ból. Pewnie mój nos jest teraz wielki i czerwony.
-Alice? Nic Ci nie jest? Przepraszam! Myślałam, że śpisz.
-Melody? Co ty tu, kurde robisz?! Jest siódma rano!
-Zaraz Ci wszystko wyjaśnię... Oj.- I w tym momencie dziewczyna wybuchła śmiechem. Melody należała do tej mniejszości dziewcząt, które miały uroczy śmiech. Sama mi mówiła, że podobno też taki mam. Ale ja w to nie wierzę
-Czego się śmiejesz? Zamiast stać tu i się brechtać, skoczyłabyś po lód.
-Już się robi.- odpowiedziała Mell , dalej się śmiejąc.
Próbowałam wstać z podłogi. Usiadłam na łóżko i palcami rozmasowywałam obolały nos. Sądząc po jego kształcie, to naprawdę spuchł.
Po chwil, już poważna Melody , wróciła z workiem lodu. Zimny okład sprawił mi ulgę.
-Dobra. A teraz, gdy już przestałaś się śmiać i walić mój biedny nos drzwiami, powiedz mi, czemu tak wcześnie wstałaś i mnie napastujesz?
-Ja Cię wcale nie napastuję- oburzyła się dziewczyna.- Chciałam Ci powiedzieć bardzo ważną rzecz, ale skoro nie chcesz, to nie..
-No, ale o siódmej rano?! Pogrzało Cię?! Normalni ludzie jeszcze śpią!- wydarłam się na nią.
-Skoro normalni ludzie jeszcze śpią, to czemu ty nie?
Zdziwiło mnie jej pytanie. Troszkę zmieszana odpowiedziałam:
-Bo ja nie jestem normalna.
-Oj dobra. Koniec tematu. To chcesz wiedzieć co Ci mam do powiedzenia?
- Dawaj.- odparłam, odkładając lód, a biorąc gitarę. Powoli zaczęłam szarpać za struny. Cichutko grałam melodię piosenki Natalie Imbruglia- Torn. Bardzo ją lubiłam.
-No, a więc.. Kojarzysz może Nialla?
-Nie. Kto to?- zapytałam, dalej grając na instrumencie.
-Niall to ten mój kuzyn. Irlandczyk.- wyjaśniła dziewczyna.
-Aaa.. No coś tam kojarzę. I co z nim?- znałam większość rodziny Melody. No, w sumie, to też mojej. Rodzice mojej najlepszej przyjaciółki adoptowali mnie dwa lata temu. Od tamtego czasu, zdąrzyłąm poznać ,prawie całą rodzinę blondwłosej. Oprócz tej z Irlandii. Nialla znałam tylko z jej opowiadań.
-Jak wiesz..- kontynuowała Mi.- Nadal utrzymuję z nim kontakt. i opowiedziałam mu trochę o tobie. I o tym, że planujemy się przeprowadzić.
-Myhym... -Jakoś nie za bardzo interesowało mnie to, co do mnie mówiła. Dalej brzdąkałam na gitarze.
-No i on zaproponował, że mogłybyśmy się do niego wprowadzić. Poprawka- do niego i jego przyjaciół.
-Ooo... fajnie.- Gdy Mell powiedziała o przeprowadzce, ożywiłam się. Przydałaby mi się zmiana otoczenia.
-A gdzie obecnie Niall mieszka?- naprawdę byłam tego ciekawa.
-No właśnie.. To jest w tym wszystkim najlepsze. On i chłopacy mieszkają w... LONDYNIE!!
Osłupiałam. W Londynie? Czy ona naprawdę to powiedziała?
Odłożyłam gitarę i powoli podeszłam do dziewczyny. Na jej twarzy widniał wielki uśmiech. Spojrzałam jej prosto w oczy i wyszeptałam:
-Melody Horan. Czy ty naprawdę przed chwilą powiedziałaś, że przeprowadzamy się do Londynu?
-Tak. Tak właśnie powiedziałam.- odparła blondynka z najszczerszą powagą.
Po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
-Alice? Alice, czemu płaczesz? Myślałam, że się ucieszysz. Ale naprawdę, jak nie chcesz to nie mu...
-Melody!- przerwałam jej.- To są łzy szczęścia.
- A więc się cieszysz?- zapytała
-Cieszę się jak diabli!!!- wykrzyczałam jej w twarz.
Nie wiem co we mnie wstąpiła, ale weszłam na łóżko i zaczęłam po nim skakać. Płakałam i śmiałam się w tym samym momencie.
Mi z uśmiechem przypatrywała się całej sytuacji. Gdy już opuścił mnie mój napad wesołości usiadłam na dywanie, i wyszeptałam:
-A jednak marzenia się spełniają.
Wyjadę do Londynu. Zacznę nowe życie. I może znajdę to, czego zawsze szukałam? Szczęścia.. I spokoju.
-Ale chwileczkę. Kiedy my tak dokładnie wyjeżdżamy ?
-Tak dokładnie to- spojrzała na zegarek- za dwie godziny i dwadzieścia minut.
-Co? Ale jak to? Muszę się jeszcze spakować, wszystko załatwić.. A bilety? I czy ciocia i wujek o wszystkim wiedzą?- z nerwów zadawałam masę pytań.
-Nie martw się o to. Już wszystko załatwione. Bilety już mamy, rodzice wiedzą, a jakbyś nie zauważyła, to już Cię spakowałam. W nocy.
Fakt. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale w moim pokoju brakowało kilku istotnych rzeczy. Między innymi zdjęcia moich rodziców i brata. Ciuchów w szafie pewnie też nie było.
-Tam na krześle zostawiłam Ci ubrania na podróż.
Melody zawsze była zorganizowaną osobą. Ale nie wiedziałam, że aż tak. Nie pomyślałabym, że ona sama mogłaby  zorganizować taką niespodziankę.
-Ale jakim cudem udało ci się to wszystko przede mną ukryć?
Dziewczyna wiedząc moje zdziwienie, po prostu odparła:
- Słodka tajemnica.
Obydwie wybuchłyśmy śmiechem.
-Dobra. Ogarnij się trochę,a ja zejdę nam zrobić śniadanie. Chociaż mama pewnie już je zrobiła- Mi cichutko chichocząc wyszła z pokoju. Zostałam sama.
Podeszłam do krzesła, na którym leżały ubrania. Melody wiedziała co wybrać. Mój ulubiony zestaw na podróż.
Ubrałam się i uczesałam. Stwierdziłam, że nie będę dziś upinać włosów. Zostawiłam je rozpuszczone. Jeszcze tylko delikatny makijaż i gotowe. Nigdy nie lubiłam się mocno malować. Stawiałam na naturalność
Pościeliłam łóżko i schowałam gitarę do pokrowca. Zabrałam też laptopa. Gdy stanęłam w drzwiach ostatni raz ogarnęłam spojrzeniem mój pokój. Zostawię tu tyle wspomnień. Tych dobrych oraz tych złych. Ale nie będę za bardzo tęsknić za Polską. Oczywiście jestem patryjotką i bardzo ją kocham, ale to w Londynie zacznę nowe życie. Lepsze życie

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 1

Z perspektywy Melody

    Po raz nie wiadomo który zerknęłam na telefon. 7:02. Jest siódma rano, a ja już na nogach. Normalnie się nie poznaję. No no Melody Horan. Musisz się za siebie wziąć. Pomyślawszy to wybuchłam śmiechem. No, ale co się dziwić. Pół nocy nie spałam taka byłam podekscytowana. A  biedna Alice jeszcze o niczym nie wie. Huhuhu.. Jaka ja jestem zła xD
Ale tak na poważnie. Dzisiaj jest 5 sierpnia. To dzisiaj spełnią się nasze marzenia. No, moje i Alie. Ale w sumie to głównie jej. To dziś zaczniemy nowe życie. Wszystko już przygotowane. Rodzice o wszystkim wiedzą, bilety już kupione. I nawet domek mamy załatwiony. Będziemy mieszkać z Niallem- moim kuzynem, i jego przyjaciółmi. Bo tak praktycznie, to on to wszystko wymyślił. Pewnego dnia rozmawiałam z nim przez skype'a. Chociaż mieszkamy tak daleko od siebie, to nadal utrzymujemy ze sobą kontakt.Woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Po tym występie w X-Factorze, gdy on i jego kumple zajęli trzecie miejsce, postanowili utrzymać zespół. One Direction o ile się nie mylę. Ale mniejsza z tym. Tak jak mówiłam wcześniej, to był jego pomysł abyśmy do niego przyjechały. Opowiedziałam mu o Alice i o tym, że jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, oraz że teraz mieszka ze mną. Wspomniałam mu też, że od dłuższego czasu zastanawiam się, czy się z Al nie przeprowadzić. Chciałam zacząć nowe życie. Wysłuchawszy tej historii, Niall stwierdził, że możemy się przeprowadzić do nich. Powiedział też, że zadzwoni na drugi dzień, bo musi wszystko przedyskutować z chłopakami. Jak powiedział, tak zrobił. Chłopcy ucieszyli się, że będziemy u nich mieszkać( mogłam się tego spodziewać. Pięciu chłopaków.. Oj, sorry. Pięciu "męszczyzn" i dwie dziewczyny w jednym domu... Będzie nie zła rozruba). Dokańczając, ta rozmowa miała miejsce miesiąc temu. Od tego czasu, wszystko trzymałam w tajemnicy przed moją przyjaciółką. Rodzicom też kazałam nic jej  nie mówić. Dopiero dzisiaj się o wszystkim dowie. W nocy spakowałam jej rzeczy. Zostawiłam tylko te na podróż. Alice zawsze gdy gdzieś wyjeżdżałyśmy zakładała ten zestaw. Bordowe rurki, czarną lub białą bokserkę z nadrukiem jej ulubionych zespołów, koszulę w kratkę, i jej już lekko znoszone skórzane converse. Dzisiaj zostawiłam jeszcze jej ulubiony sweter. Alie ceniła sobie wygodę. Nigdy nie nosiła szpilek. No może tylko na specjalne okazje. Ja natomiast bardzo lubiłam je nosić. Na podróż wybrałam sobie piaskowe spodnie, białą bokserkę z motywem The Rolling Stone, brązowo- rudawy kardigan, i tego samego koloru czułenka.
Znowu zerknęłam na wyświetlacz mojego Black Berry. Była 7:15. Czas już budzić naszego śpiocha.
Jeszcze tylko zerknęłam do walizki. Wszystko jest :) No to teraz zaczynamy misję. Akcja " Budzimy Alice i uświadamiamy jej, że dziś jedziemy do Londynu" rozpoczęta.

Prolog

      Jedziemy samochodem przez Sopot. Do okoła rozciąga się monotonny widok zatłoczonych uliczek. Uliczek gdzie wszyscy ludzie biegną przed siebie. Załatwiają swoje sprawy.. Gonią za marzeniami.. Zazdroszczę im.
-Jak było w szkole kochanie?- z rozmyśleń wyrwała mnie mama. W jej głosie można było wyczuć troskę.
-Wszystko dobrze mamo.. Jak zwykle.. Dostałam dziś piątkę z angielskiego.-powiedziałam bez entuzjazmu.
-To pięknie kochanie!- mama na prawdę się cieszyła
-Coraz lepiej Ci idzie- tata także był ze mnie dumny.
  Damn it! Rodzice na prawdę chcą mi pomóc.. A ja zrobiłam im ostatnio taką awanturę. I o co? O nic! Poszło o to, że nie chcieli mnie puścić do tego cholernego kina..
Dalej patrząc przez okno, powoli zaczęłam mówić..
-Wiecie, że choć często się denerwuję, nie słucham was i mam wszystko gdzieś, to i tak się staram..To.. Jest dla mnie nowe...Dom, szkoła. I jeszcze śmierć Ksawiera... Brakuje mi go..
Pojedyncze łzy spływały mi po policzku.
-Nam też go brakuje Alice..- Mama z ledwością powstrzymywała się od płaczu.- Ale teraz wszystko się ułoży.. Zaczniemy nowe życie. Będziemy szczęśliwi.
-Wiem mamo. Mam taką nadzieję.. Kocham Was.
To było dla mnie trudne wyznanie. Ale ciesze się, że to powiedziałam. Teraz wiedzą, że mi na nich zależy.
-My też Cie kochamy słonko- odpowiedział tata dalej patrząc na drogę.

Nagle akcja zaczęła przyśpieszać.
Pisk opon. Huk. Krzyki. Ból. Krew...
I to jasne światło...
~`
Obudził mnie mój własny krzyk. Czyli to tylko sen? Nie.. Gdyby to był tylko sen, obudziłabym się w moim starym domu, w moim łóżku..
Rodzice czekaliby na mnie w kuchni przy stolę. Zjedlibyśmy śniadanie.. Pojechałabym do szkoły.. A potem wróciła, aby odrobić lekcje. Sprawdzić Facebooka, wejść na Twittera. Porozmawiać z rodzicami. Spotkać się ze znajomymi. I wrócić. By znowu położyć się do własnego łóżka i zasnąć.
Ale to jednak stare wspomnienia..
Powoli gasnące, lecz jakże wyraźne..
Trudne do zapomnienia..
Dzień w dzień, noc w noc krążą mi po głowie. Nie dają zasnąć..
Wspomnienia tamtego dnia. Dnia, który (jak myślałam) zniszczył  mi życie...

Bohaterowie


Bohaterowie:

Alice Smith


Siedemnastoletnia dziewczyna po przejściach. Mieszka u swojej najlepszej przyjaciółki, ponieważ jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a starszy brat zginął podczas strzelaniny. Mądra oraz zaradna. Potrafi o siebie zadbać. Jej największym marzeniem jest wyjechać wraz ze swoją najlepszą  przyjaciółką Melody do Londynu i zacząć w nowe życie.Jest nieśmiała i nie za bardzo wierzy w swoje możliwości.

Melody Horan

Ma 18 lat. Jest  100% optymistką. Kocha dobrą zabawę, ale docenia też czas spędzony w samotności. Jej najlepszą przyjaciółką jest Alice Smith. Mieszkają razem. Jest w połowie irlandką. Jej kuzynem jest członek brytyjsko- irlandzkiego zespołu- One Direction- Niall Horan. Interesuje się podróżowaniem.