Z perspektywy Alice
Gdy zeszłam na dół, zauważyłam, że koło drzwi stały dwie duże walizki i kilka toreb. Do tej sterty rzeczy dodałam jeszcze mojego laptopa i gitarę, i podeszłam do stołu, gdzie czekała na mnie miska moich ulubionych płatków. Przy stole siedziała Melody i kończyła już swoją porcję.
-Podekscytowana?- zapytała, gdy już usiadłam.
-Bardzo -odpowiedziałam ,nakładając na łyżkę płatki.- Hymm..
-Co jest Alie?
-Melody. Ja ich zupełnie nie znam- dopiero teraz uświadomiłam sobie ,ten dość istotny fakt.
-To poznasz- odpowiedziała, szczerząc zęby Mi.
-Taaa.. A jeśli oni mnie nie polubią? Ciebie już znają, a ja..
-Nie przejmuj się tak- pocieszyła mnie dziewczyna.- Na pewno cie polubią. Oni dość szybko zaprzyjaźniają się z nowo poznanymi osobami.
-Mam nadzieję...
Resztę posiłku zjadłyśmy w milczeniu.
Gdy już odeszłyśmy od stołu, Mel oznajmiła mi, że pora już jechać
-Musimy pożegnać się jeszcze z mamą. Wiesz jak emocjonalnie reaguje na takie momenty- sądząc po tonie jej głosu można było się domyśleć, że pożegnanie z jej rodzicielką nie będzie należało do najłatwiejszych.
-Jasne- odparłam krótko.
-Mamo!!! Tato!!! Pora już jechać! -wydarła się Melly.
Ciocia przybiegła najszybciej jak to było możliwe. Wujek szedł z nią powoli. No tak.. On będzie się z nami żegnać dopiero na lotnisku.
Gdy Melody żegnała się z jej mamą, ja stałam zmieszana z boku. Nigdy, tak naprawdę się z nikim nie żegnałam. Nigdy nie miałam okazji.
Kiedy czerwona od płaczu blondynka odeszła od cioci, przyszła moja kolej.
-Alice kochanie.-zaczęła ciocia- tak bardzo będę za tobą tęsknić. Uważaj na siebie, i dbaj. Nie wpadnij mi w żadne tarapaty. I pamiętaj. Kocham cię.słoneczko.- mówiąc to , kobieta wybuchła płaczem. Ja zresztą też.
-Też cie kocham ciociu- odpowiedziałam przez łzy.- i obiecuję. Postaram się nic nie przeskrobać.-po tych słowach, obie się zaśmiałyśmy. Jeszcze się mocno przytuliłyśmy.
-Dobra dziewczyny. Koniec tego. Musimy się już zbierać. Chyba nie chcecie się spóźnić na samolot?- ponaglał nas, śmiejąc się przy tym wujek.
Po tym pożegnaniu, rodem z brazylijskiej telenoweli, razem z Melody wzięłyśmy swoje bagaże i wyszłyśmy z domu. Podczas, gdy wuj pakował nasze torby i walizki do bagażnika, a ja z blond włosom usiadłyśmy na miejscach, ciocia wyszła przed dom. Gdy ruszyliśmy, zaczęła do nas machać. My też jej machałyśmy, do puki nie zniknęła nam z oczu.
~~~~~~~~~
Londyn
Podróż na lotnisko nie trwała zbyt długo. Tak samo jak podróż samolotem. Oczywiście przed odlotem pożegnałyśmy się z wujkiem i w lotniskowym sklepiku kupiłyśmy sobie masę gazet, żeby mieć co czytać w czasie lotu. Chociaż w sumie to nie były nam potrzebne, bo i tak przez cały ten czas wygłupiałyśmy się, rozmawiałyśmy, lub podziwiałyśmy widoki.
Teraz czekamy na lotnisku, na Niall'a.
-Gdzie on jest?-denerwowała się Melody.
Czekamy na niego zaledwie od 10 minut, a ona denerwuje się ja gdyby nie wiadomo co się stało. Fakt. Wiał wiatr i jest trochę zimno, ale to nie powód żeby się tak gorączkować.
Usiadłam na walizce i powiedziałam:
-Jak przyjdzie to będzie. Nie trzeba się tak gorączkować. Pewnie stoi w korku, czy coś..
I w tym samym momencie dziewczyna wykrzyknęła:
_No wreszcie!- patrzyła w kierunku czarnego samochodu. Ku nam zmierzała jakaś postać. Trudno mi było odgadnąć kto to taki, bo nie miałam na sobie okularów.
Gdy podszedł bliżej, osłupiałam z wrażenia.
Był to przystojny, średniej postury, farbowany blondyn. Nawet go nie znam, a już mi się podoba.
Jest w nim coś intrygującego.. Kiedy nie znajomy zobaczył Mi, od razu do niej podbiegł i mocno ją przytulił. Skąd on ją zna? W tym momencie żałowałam, że nie jestem nią..
Odeszłam trochę na bok i naciągnęłam bardziej rękawy swetra. Nie za bardzo wiedziałam co mam robić.
Gdy chłopak przestał się witać z moją moją przyjaciółką, podszedł do mnie. Uśmiechnął się szeroko i powiedział:
-Cześć! Jestem Niall. Niall Horan. Ty pewnie jesteś Alice? Mell wiele o tobie opowiadała.
-Zgadza się- odpowiedziałam nieco zmieszana.- Miło mi cię poznać Niall.- powiedziawszy to, wyciągnęłam rękę w jego stronę.
Jednak on, zamiast uścisnąć ją tak jak to ludzie mają w zwyczaju, przyciągnął mnie do siebie i przytulił równie mocno jak swoją kuzynkę.
Zatkało mnie. Serce zaczęło mocniej bić. Zastygłam w jego ramionach. On widocznie tego nie zauważył i wyszeptał mi do ucha:
-Mnie też miło cię poznać.
Ja tylko uśmiechnęłam się nie pewnie. Zawsze byłam nie śmiałą osobą. A to niestety nie pomagało mi w życiu.
Gdy Niall przestał mnie przytulać (ta chwila nie mogła trwać wiecznie) zaprowadził nas do samochodu.
Ja i Mely usiadłyśmy z tyłu, a blondyn zasiadł za kierownicą. Podczas jazdy chłopak opowiadał nam dużo o mieście oraz o reszcie zespołu. Z jego opowiadań wynikało, że Louis to ten zwariowany i zabawny, Zayn ma duże ego i jest Bad Boy'em, ale zawsze można mu ufać. Liam jest opiekuńczy ,a Harry (nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że skądś go znam) jest podrywaczem, ale nigdy nie zawiedzie przyjaciół. Najbardziej przykuło moją uwagę to, że naj gra na gitarze. Może w przyszłości razem zagramy..? Hahaha.. Dobre. Good joke Alice. Tell it again xD
Oprócz słuchania historii chłopaka, cały czas patrzałam przez okno. Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem w Londynie. Tak tu pięknie.. I te wszystkie zabytki. Nawet korki uliczne nie wkurzają mnie tak jak w Polsce. Te żółte taksóweczki.. są takie zabawne ^^
Niall i Melody obiecali mi, że w najbliższym czasie zwiedzimy wszystkie pobliskie muzea, oraz zobaczymy wszystkie zabytki. Tak się cieszę. Normalnie jaram się jak pochodnia xD
Moje największe marzenie się właśnie spełnia.
Gdy podjechaliśmy pod bramę wjazdową wielkiego domu jednorodzinnego, blondasek zgasił silnik.
-Jesteśmy na miejscu- oznajmił
-Nie mogę się doczekać, kiedy znowu zobaczę chłopaków. Tak dawno ich nie widziałam.. -cieszyła się Melly.
Ja, prawdę mówiąc jestem trochę zestresowana. Nie wiem jak reszta zespołu zareaguje na mój widok. Pewnie pomyślą sobie coś w stylu: " Co za paszczur tu przyjechał" ,albo "Jakiś kolejny wieśniak".
Widząc mój nerwowy nastrój, Niall podszedł do mnie, obioł ramieniem i pocieszył:
-Nie przejmuj się tak. Nie ma czym. Oni nie gryzą. No, może czasem Lou, ale tylko jak mu się czegoś nie da.- przy ostatnim zdaniu, zaśmiał się cicho.
Mimo woli, uśmiech pojawił się na mojej buzi.
-Wiem, że nie powinnam, ale boje się.. Tego co sobie o mnie pomyślą.
-Alie. Co oni mogą sobie o tobie pomyśleć? Na przykład :" Jaka fajna laska", albo "Jaki ona ma piękny uśmiech" Szczerze? Oni cie jeszcze nie znają, a już kochają- wyszczerzył zęby Niall.
Boże. Jaki on jest kochany. I do tego taki uroczy.. STOP. Nie. Nie mogę się znów zakochać. Będzie tak jak zawsze. Zakocham się, a on złamie mi serce. Muszę trochę przystopować.
Spojrzałam mu prosto w oczy i wyszeptałam:
-Dziękuję Niall.
On odpowiedział tylko:
-Nie ma za co -i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-Dobra kochani. To co? Może w końcu wejdziemy do środka? -niecierpliwiła się blondynka.
Niall nic nie odpowiedział. Wziął nasze torby i poszedł otworzyć drzwi. Ja z Melly poszłyśmy za nim.
Chłopak pociągnął za klamkę i drzwi się otworzyły. W tej samej chwili moim oczom ukazała się czwórka przystojnych chłopaków. Jeden z nich szczególnie przykół moją uwagę.
Niall i Mi weszli do środka domu przepychając się przez tą grupkę wrzeszczących męszczyzn.
Każdy z nich chciał się z nami przywitać.
Gdy i ja przekroczyłam próg domu, stanęłam jak wryta. Patrzyłam się zszokowana na chłopaka w kasztanowych loczkach. Właśnie witał się z moją przyjaciółką. Gdy skończył, przeniósł wzrok na mnie. Zamurowało go dokładnie tak samo jak mnie. Czułam jak pojedyncze łzy spływają mi po policzkach.
Zdołałam jedynie wyszeptać:
-Harry?
Niektórzy mówią, że marzenia się spełniają.. Ja też w to wierzę.. Ale żeby nawet te najbardziej realistyczne się w końcu mogły spełnić, trzeba coś zrobić..Zadziałać w tym kierunku. Bo chcieć to może każdy.. A tylko nie licznym udaje się dostać do krainy, w której marzenia naprawdę się spełniają...
piątek, 23 listopada 2012
niedziela, 4 listopada 2012
Rozdział 3
Z perspektywy Niall'a
Mmmm...Jak wygodnie. Skuliłem się bardziej pod kołdrą by zachować wewnętrzne ciepło. Przez okno zarkały ranne promienie słońca. Ciekaw jestem, która to godzina...?
W tym samym momencie usłyszałem walenie do drzwi i krzyki chłopaków.
-Niall!!! Kochanie! Wstawaj... Słoneczko już na niebie...- mówił Louis.
-Louis.. Co ty dajesz? Z nim trzeba inaczej.- powiedział do chłopaka Zayn. Po chwili, tak się wydarł, że aż podskoczyłem ze strachu.
-Niall! Ty leniu śmierdzący! Wstawaj i otwieraj te zasrane drzwi!!! Bo jak nie...
-To co mi zrobisz?- odkrzyknąłem mu. Mogłem siedzieć tutaj cały dzień.
-To..To..- zmieszany Malik nie wiedział co odpowiedzieć.
Zaśmiałem się pod nosem. Uwielbiałem go wkurzać.
-Zayn. Daruj sobie. To się robi tak.- wyszeptał Liam. -Niall!! Harry właśnie smaży bekon. Jeżeli nie wyjdziesz, to ci cały zjemy!!!
Bekon? Czy on powiedział bekon?
Wybiegłem z pokoju z taką prędkością, że o mało co nie przewróciłbym Louisa, który stał najbliżej drzwi.
Chwila, chwila... Harry stał razem z resztą, a w powietrzu nie unosił się zapach bekonu. Byłem już w połowie schodów. Odwróciłem się do chłopaków i powiedziałem:
-Ej! Okłamaliście mnie! Nie wolno żartować z bekonu!!
Gdy usłyszeli moje wyznanie, wszyscy jednocześnie wybuchli śmiechem. O mało co się tam nie podusili. Idioci.
-Facepalm. Moglibyście już przestać i wytłumaczyć dlaczego nie pozwalacie mi spać?
Poczekałem jeszcze z dwie minuty, zanim się uspokoili i usłyszałem odpowiedź od Hazzy:
-Czyżby nasz Horanek zapomniał? Na prawdę? No to cię uświadomię. To dziś mają się przeprowadzić do nas, nasza droga Melody, oraz jej przyjaciółka Alice.
A no tak. Totalnie zapomniałem. Dzisiaj jest 5 sierpnia. To dziś dziewczyny przylatują do Londynu.
Uśmiechnąłem się do Loczka i zapytałem:
-A wiecie może, która jest godzina?
-Tak. Jest siódma rano. Czyli u dziewczyn jest koło ósmej.
-To po co mnie obudziliście? Mamy jeszcze sporo czasu.One mają samolot dopiero za dwie godziny. Czyli u nas, na lotnisku będą ok 12.
-Ale trzeba jeszcze posprzątać. Cyba nie chcesz przyjmować gości w takim syfie?- jak zawykle Liam był najbardziej wszystkim przejęty.Ale fakt. Po wczorajszej imprezie zostało wiele śmieci.
-Dobra. Pomogę wam posprzątać. Ale nie zacznę, dopóki nie dacie mi tego bekonu.
-Mogliśmy się tego spodziewać.-odparł Lou.
I znowu wszyscy zaczęli się śmiać. Tym razem śmiałem się z nimi.
-Okey. A teraz idź się ubrać, a my zrobimy ci śniadanie.
-Dobrze. Tylko pamiętajcie. Jajka mają być lekko ścięte, a dżem mali..
-Wiemy, wiemy.. Idż już.- powiedział zirytowany Malik.
Zaśmiałem się cicho. Mówiłem już jak uwielbiam ich wkurzać?
Poszedłem do pokoju i stanąłem przed szafą. W co by się tu ubrać?
Po pięciominutowym szperaniu w szafie, zdecydowałem się na czarne rurki, biały T-shirt z nadrukiem, szarą bluzę z kapturem i granatowego fullcapa. Może być.
Zszedłem na dół, nucąc sobie pod nosem.
Widząc talerz załadowany pysznościami, od razu zabrałem się do jedzenia.
-Mmmmm... Yummy!
-Dziękuję- odparł Daddy Direction.
Pochłonięcie zawartości talerz nie zajęło mi zbyt wiele czsu.
-Skoro już zjadłeś, to idziemy teraz posprzątać.
-Ale muszę..- nie lubię sprzątać. No, może tylko u mnie w pokoju, ale to co innego niż sprzątanie pustych butelek po piwie, czy czegoś co kiedyś było jedzeniem (tak, mówię tu o wymiocinach).
-Tak. Musisz. Sami sobie tego nie posprzątamy. Co to, to nie.
-No dobra. Już idę.
Wstawiłem naczynia do zlewy i poszedłem po worek na śmieci.
Hym.. Jest już 10:30. Porządki zajęły nam więcej czasu, niż myślałem. Ale warto było. Teraz przynajmniej nie będziemy musieli się tłumaczyć, gdy jedna z dziewczyn znajdzie parę brudnych bokserek za fotelem, albo na schodach. Pokoje Alice i Melody, też już przygotowane. Mam nadzieję, że im się spodoba...
_Ty.Marzyciel. Ocknij się. Zaraz trzeba będzie jechać po kociaki.- nabijał się ze mnie Harreh.
_Co? Jakie kociaki? Co ty masz chłopie z tymi kotami?
-No bo one są takie urocze.. Zupełnie jak dziewczyny :D
-Hahaha. Bardzo śmieszne. Ale pamiętaj Harry. Tylko tkniesz moją kuzynkę to ci łeb urwę.- zagroziłem mu. Harry bajeruje każdą napotkaną laskę, a nie chcę, żeby tak samo było z Mell.
-No dobra, dobra. Postaram się- wybuczał nie zadowolony loczek i poszedł do salonu oglądać telewizję.
Poszedłem do łazienki. Przejrzałem się w lustrze i poprawiłem czapkę. Jest okey. Mogę jechać po dziewczyny.
Schodząc po schodach wydarłem się do chłopaków:
-Jadę po dziewczyny! Nie rozwalcie domu!
-Ej! my też chcemy jechać!- krzyczał Lou.
-No właśnie!- dołączył Malik.
-Nie! wy zostajecie. Jeszcze je wystraszycie.- wytłumaczyłem im.
-Niall ma racje. My zostajemy w domu- uspokoił ich Liam.
-No dobra. Ale ja zaklepuję tą ładniejszą- wykłucał się Boo Bear.
-Haha. Chciałbyś. A tak poza tym , to obydwie są ładne.
-Może i tak, ale to i tak ja mam większe szanse. Mogę startować do obu, a try tylko do jednej.
-Ty myślisz, że one na ciebie spojrzą ,jak będę stał obok ciebie?- włączył się Harry.
-He,he,herbata ci jeszcze wystygnie- nabijał się Louis.
-Dobra. Koniec tego. Ja jadę, a wy zostajecie. i żadna z nich na was nie poleci- wyszczerzyłem się do tych dzieciaków i skierowałem się w kierunku drzwi.
-Jeszcze zobaczymy!- zawołali obaj na odchodnym.
Mmmm...Jak wygodnie. Skuliłem się bardziej pod kołdrą by zachować wewnętrzne ciepło. Przez okno zarkały ranne promienie słońca. Ciekaw jestem, która to godzina...?
W tym samym momencie usłyszałem walenie do drzwi i krzyki chłopaków.
-Niall!!! Kochanie! Wstawaj... Słoneczko już na niebie...- mówił Louis.
-Louis.. Co ty dajesz? Z nim trzeba inaczej.- powiedział do chłopaka Zayn. Po chwili, tak się wydarł, że aż podskoczyłem ze strachu.
-Niall! Ty leniu śmierdzący! Wstawaj i otwieraj te zasrane drzwi!!! Bo jak nie...
-To co mi zrobisz?- odkrzyknąłem mu. Mogłem siedzieć tutaj cały dzień.
-To..To..- zmieszany Malik nie wiedział co odpowiedzieć.
Zaśmiałem się pod nosem. Uwielbiałem go wkurzać.
-Zayn. Daruj sobie. To się robi tak.- wyszeptał Liam. -Niall!! Harry właśnie smaży bekon. Jeżeli nie wyjdziesz, to ci cały zjemy!!!
Bekon? Czy on powiedział bekon?
Wybiegłem z pokoju z taką prędkością, że o mało co nie przewróciłbym Louisa, który stał najbliżej drzwi.
Chwila, chwila... Harry stał razem z resztą, a w powietrzu nie unosił się zapach bekonu. Byłem już w połowie schodów. Odwróciłem się do chłopaków i powiedziałem:
-Ej! Okłamaliście mnie! Nie wolno żartować z bekonu!!
Gdy usłyszeli moje wyznanie, wszyscy jednocześnie wybuchli śmiechem. O mało co się tam nie podusili. Idioci.
-Facepalm. Moglibyście już przestać i wytłumaczyć dlaczego nie pozwalacie mi spać?
Poczekałem jeszcze z dwie minuty, zanim się uspokoili i usłyszałem odpowiedź od Hazzy:
-Czyżby nasz Horanek zapomniał? Na prawdę? No to cię uświadomię. To dziś mają się przeprowadzić do nas, nasza droga Melody, oraz jej przyjaciółka Alice.
A no tak. Totalnie zapomniałem. Dzisiaj jest 5 sierpnia. To dziś dziewczyny przylatują do Londynu.
Uśmiechnąłem się do Loczka i zapytałem:
-A wiecie może, która jest godzina?
-Tak. Jest siódma rano. Czyli u dziewczyn jest koło ósmej.
-To po co mnie obudziliście? Mamy jeszcze sporo czasu.One mają samolot dopiero za dwie godziny. Czyli u nas, na lotnisku będą ok 12.
-Ale trzeba jeszcze posprzątać. Cyba nie chcesz przyjmować gości w takim syfie?- jak zawykle Liam był najbardziej wszystkim przejęty.Ale fakt. Po wczorajszej imprezie zostało wiele śmieci.
-Dobra. Pomogę wam posprzątać. Ale nie zacznę, dopóki nie dacie mi tego bekonu.
-Mogliśmy się tego spodziewać.-odparł Lou.
I znowu wszyscy zaczęli się śmiać. Tym razem śmiałem się z nimi.
-Okey. A teraz idź się ubrać, a my zrobimy ci śniadanie.
-Dobrze. Tylko pamiętajcie. Jajka mają być lekko ścięte, a dżem mali..
-Wiemy, wiemy.. Idż już.- powiedział zirytowany Malik.
Zaśmiałem się cicho. Mówiłem już jak uwielbiam ich wkurzać?
Poszedłem do pokoju i stanąłem przed szafą. W co by się tu ubrać?
Po pięciominutowym szperaniu w szafie, zdecydowałem się na czarne rurki, biały T-shirt z nadrukiem, szarą bluzę z kapturem i granatowego fullcapa. Może być.
Zszedłem na dół, nucąc sobie pod nosem.
Widząc talerz załadowany pysznościami, od razu zabrałem się do jedzenia.
-Mmmmm... Yummy!
-Dziękuję- odparł Daddy Direction.
Pochłonięcie zawartości talerz nie zajęło mi zbyt wiele czsu.
-Skoro już zjadłeś, to idziemy teraz posprzątać.
-Ale muszę..- nie lubię sprzątać. No, może tylko u mnie w pokoju, ale to co innego niż sprzątanie pustych butelek po piwie, czy czegoś co kiedyś było jedzeniem (tak, mówię tu o wymiocinach).
-Tak. Musisz. Sami sobie tego nie posprzątamy. Co to, to nie.
-No dobra. Już idę.
Wstawiłem naczynia do zlewy i poszedłem po worek na śmieci.
Hym.. Jest już 10:30. Porządki zajęły nam więcej czasu, niż myślałem. Ale warto było. Teraz przynajmniej nie będziemy musieli się tłumaczyć, gdy jedna z dziewczyn znajdzie parę brudnych bokserek za fotelem, albo na schodach. Pokoje Alice i Melody, też już przygotowane. Mam nadzieję, że im się spodoba...
_Ty.Marzyciel. Ocknij się. Zaraz trzeba będzie jechać po kociaki.- nabijał się ze mnie Harreh.
_Co? Jakie kociaki? Co ty masz chłopie z tymi kotami?
-No bo one są takie urocze.. Zupełnie jak dziewczyny :D
-Hahaha. Bardzo śmieszne. Ale pamiętaj Harry. Tylko tkniesz moją kuzynkę to ci łeb urwę.- zagroziłem mu. Harry bajeruje każdą napotkaną laskę, a nie chcę, żeby tak samo było z Mell.
-No dobra, dobra. Postaram się- wybuczał nie zadowolony loczek i poszedł do salonu oglądać telewizję.
Poszedłem do łazienki. Przejrzałem się w lustrze i poprawiłem czapkę. Jest okey. Mogę jechać po dziewczyny.
Schodząc po schodach wydarłem się do chłopaków:
-Jadę po dziewczyny! Nie rozwalcie domu!
-Ej! my też chcemy jechać!- krzyczał Lou.
-No właśnie!- dołączył Malik.
-Nie! wy zostajecie. Jeszcze je wystraszycie.- wytłumaczyłem im.
-Niall ma racje. My zostajemy w domu- uspokoił ich Liam.
-No dobra. Ale ja zaklepuję tą ładniejszą- wykłucał się Boo Bear.
-Haha. Chciałbyś. A tak poza tym , to obydwie są ładne.
-Może i tak, ale to i tak ja mam większe szanse. Mogę startować do obu, a try tylko do jednej.
-Ty myślisz, że one na ciebie spojrzą ,jak będę stał obok ciebie?- włączył się Harry.
-He,he,herbata ci jeszcze wystygnie- nabijał się Louis.
-Dobra. Koniec tego. Ja jadę, a wy zostajecie. i żadna z nich na was nie poleci- wyszczerzyłem się do tych dzieciaków i skierowałem się w kierunku drzwi.
-Jeszcze zobaczymy!- zawołali obaj na odchodnym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)